15 sierpnia 2012

Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal

Terror regularnie tapla blady zadek w "morzu". Aktualnie doszło mu jeszcze jedno zajęcie. Mianowicie...

Mój syn ogląda olimpiadę - dokładniej pływanie (jest jedynym członkiem rodziny oglądającym cokolwiek, bo jesteśmy absolutnie niesportowi) i nagle przybiega krzycząc ze świętym oburzeniem: Słuchaj! Te jurajskie przygłupy nie wystawiły Polski! Polski nie ma! Rozumiesz, czy nie rozumiesz? No nie ma!
Poleciał z powrotem nie czekając na odpowiedź i nagle słychać drące się na cały świat dziecko: JULIA! DAWAJ! A-NA-STA-ZJA!!!! DO PRZODU!
Okazało się, z braku Polski terrorysta wybrał sobie Rosję i wiernie kibicował pełną piersią rosyjskim pływaczkom.

Scenka rodzajowa z cyklu "Jedziemy nad "morze"":
- Mamooo! Zbieraj się!
- A co się takiego stało?
- Jedziemy nad morze!
- Ale już teraz?
- Nie teraz. Teraz dziadek powiedział, że za chwilę.
- Rozumiem...
- Ale po chwili będzie odrobina, a potem ciutek. I jak będzie ciutek to już.


Cykl "Idę na plażę":
- MAMO! PATRZ! ILE LUDZI!
- Owszem sporo, ale to plaża - każdy może tu przyjechać. Nie ma potrzeby krzyczeć.
- ALE O JEZU! NORMALNIE TŁUM!
- Aha. Biegnij. Znajdź miejsce na koc.
- Qui, mon capitaine!