O nas

Najprościej rzecz ujmując jest matka, a skoro jako taka, to i dziecko jest. Ojciec więc też jest. Z rzadka. Znak czasów. Rozmawiają. Głównie dwoje pierwszych. W zasadzie niemal jedynie oni… Przynajmniej tu.

Matka – jednostka płci żeńskiej najczęściej skutecznie maskowanej; najwcześniejsza ósma dekada dwudziestego wieku, lata należy sobie liczyć (ważne, bo zachowania rzeczonej zazwyczaj nie licują z jej wiekiem); w szkole uczyła onegdaj, panią od polskiego będąc (ważne takoż, bo wiele tłumaczy); aktualnie w biurze pracuje, specyficznym, mundurowym trochę (…ustalmy, że wszystko jest ważne). W początkach XXI stulecia postanowiła wstąpić do bractwa rycerskiego (taki twór zrzeszający lubiących chadzać w lnie, spać na słomie i jeść kaszę), od tej pory rokrocznie zasila straceńczo szeregi krzyżackie podczas lipcowej inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem.

Dziecko – syn dokładniej, cywilizowanie w szpitalu rodzony w drugiej połowie pierwszej dekady wspomnianego już XXI wieku na ulicy Wojska Polskiego, w dniu Marsa, ze współtwórczyni jedynego żeńskiego „bractwa” w Polsce i przedstawiciela wojska powstały, zodiakalny Lew – no nie należało spodziewać się pacyfisty… Nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit*. Choćby skisł. A w tym stadle szans na przeciętną normalność nie ma zgoła żadnych. Jednak zdaje się, że wcale Mu to nie przeszkadza... Póki co osobnik przeżył przedszkole (tudzież przedszkole przeżyło osobnika) i chadza do szkoły.

Ojciec – zna język angielski i jest żołnierzem, specyficznym, specjalnym trochę. Spotkany po stronie polskiej grunwaldzkiego konfliktu.

Jest jeszcze blog, który któregoś (pewnie był piękny) dnia popełniła Matka przytłoczona kontaktem werbalnym z potomkiem. A od kiedy komunikacja wyszła poza ramy stęknięć przy defekacji i pomruków przy spożywaniu, rozmowom nie ma końca. Trwają i trwają. Póki co. Całodobowo, bo i Matka, i Syn mają tendencje do gadania nawet przez sen.
Jednym słowem studium przypadku, jak nie należy rozmawiać z dzieckiem chcąc mieć intelektualny spokój.
Cóż… ne puero gladium et*... nil admirari*. Kiedyś się tego nauczę.

* nie ma geniuszu bez szaleństwa
*nie dawaj dziecku miecza
*niczemu się nie dziw






Prezentowane słowotoki skopiowane zostały z listów do babci, e-maili, wpisów na profilach społecznościowych, a przede wszystkim z natury i wszelkie prawa do nich są zastrzeżone ergo teksty są chronione prawem autorskim.
Kto bez uprawnienia zwielokrotnia cudze dzieło, podlega karze pozbawienia wolności do lat 2.




wiedziem@gmail.com