30 października 2016

Kniaź Włodzimierz

Matka modli się po staro-cerkiewno-słowiańsku, śpiewa po ukraińsku i uczy się rosyjskiego. Ot, niegroźne zacięcie w kierunku wschodnim. Lubi.

Aż tu nagle...
- Mamo, poczekaj, poczekaj, coś Ci pokażę. Ty rozumiesz rosyjski, prawda? Genialna muzyka. Obejrzymy bajkę i powiesz mi o czym, dobrze?

I oto od "moi koshki zdes'" w trybie pilnym zdobywam najwyższego skilla w русский.

... to jakiś wirus... albo to się w genach przenosi...my z Tatarów, ale żeby aż tak?





* język staro-cerkiewno-słowiański - język stworzony przez braci Metodego i Cyryla, z którego wywodzi się współczesna grupa języków słowiańskich (w wielu zachowała się pisownia cyrylicą - takimi "znaczkami")

* "moi koshki zdes' " - transkrypcja na alfabet łaciński "Moje koty są tu." (aktualnie matka jest na etapie poznawania liczby mnogiej)

* skill - slangowo "umiejętności w grze"

* русский - "język rosyjski" w grażdance, czyli zmodyfikowanej, aktualnej wersji cyrylicy, rosyjskiego alfabetu

* "my z Tatarów" - wg legendy herbowej nosiciele naszego nazwiska wywodzą się od jednego z braci - Tatarów, którzy przybyli na ziemie polskie w okolicach bitwy pod Grunwaldem

17 października 2016

Zmierzch bogów

Angina dzień kolejny. Mitologia grecka odsłona.... eeeehmmm... też kolejna.

- Mamo, a istnieje wejście na Olimp?
- Podejrzewam, że Olimp już jako siedziba bogów może nie istnieć. Wiesz, bogowie istnieją tak długo, jak ktoś w nich wierzy, a w bogów olimpijskich chyba już nikt nie wierzy.
- Wiesz, jak wyglądali bogowie dinozaurów?

Bagatela kilka milionów lat przeskoku. Okazałam zainteresowanie.
- Takie, no, dinozaury w kapciach.
- W czym?!
- okazałam zainteresowanie.... bardziej.
- W tych ich butach, ale że stopy im widać.
- Sandały.
- Niech będzie. I w tym co Cezar miał...
- Toga.
- Tak, toga, ten wianek. Korona ta.

... wieniec laurowy... śmy się dogadali...

KOMENTARZE

14 października 2016

Święto Edukacji...

Akrobacje przestrzenne rozpoczęłam jeszcze na etapie wibrowania biodra pomna, że już pierwsze takty chorału oznaczają po tamtej stronie słuchawki kilka sygnałów i zaraz mi się nakręci foch stulecia. Wtykając ducha winnemu drugiemu w kolejce wieszak w oko, mityczną trzecią ręką przytkłam telefon do ucha.
- Alllllo - zakomunikowałam uprzejmie najprawdopodobniej członkowi własnego stada, pewna też niemal że owym jest syn osobisty.
- Siema matka. Sprawa jest. Ciotka może mi koszulkę namalować? Ale wiesz, z tymi moimi?
- Może
- wysapałam usiłując jednocześnie jednak nie wydłubać oka obcemu samcowi, nie wyłamać sobie ręki w stawie, zasunąć suwak w torebce, nie upuścić koszyka, ani toreb z utensyliami i nie wypuścić piekielnego telefonu. Nieszczególnie byłam skupiona na rozmowie. Mea culpa.
- ... pytam się...
Ton wpadający zwiewnie w letuchne zniecierpliwienie zadrgał stalowo.
- Jestem, jestem - uspokoiłam rozmówcę - Może, oczywiście... Moment...
Przystopowało mnie niejasne uczucie uparcie uciekające werbalizacji.
- Wulgaryzmy?
- Nie
- uciął dziedzic.
- Nie mów, że zbija właśnie na mnie interes życia.
- Tak
- potaknęło wyraźnie ucieszone domyślnością dziecko.
- Bosze. Okej. Zostaw to mnie.
- Jakby co, to służę kieszonkowym
- zaznaczył uprzejmie licząc na niezgodę w tym temacie i dodał szybko - Babcię przekazuję. N-i-e-s-ł-u-c-h-a-j-j-e-j.
- Niunio! Co powiedziałeś matce?
- zainteresowała się w tle babcia.
- Ja?! - w zaprezentowane święte oburzenie przy minimalnym braku posiadanej wprawy uwierzyłabym nawet ja - Ja a-bso-lut-nie niczego nie powiedziałem. Jakbym śmiał przecież.

Bezczelny się robi niemożliwie.

KOMENTARZE

02 października 2016

Eschatologia

- Żałuję sobie, mamo.
- Siebie żałujesz, mój poligloto. A czemuż to?
- Jestem grzesznikiem.
- Bój się Boga, dziecko. Jak Ty jesteś grzesznikiem, to gdzie się mieści na przykład mój poziom grzeszności?
- Ale to nie jest najgorsze.

Tym razem zmilczałam sterując rozwojem rozmowy poprzez ruchy brwi.
- Ja zostanę grzesznikiem już do końca życia, bo nie chodzę do kościoła.
- Chodzisz. Ze mną, na wyjazdach.
- Zwiedzać.
- Semantyka. Sugeruję szczerą rozmowę z Bogiem. Po pierwsze zrozumie. Po drugie to On nie człowiek odpuszcza grzechy, więc posunięcie sensowniejsze. A po trzecie, Jemu też nie na rękę nie rozgrzeszać, bo ma jakby tylko dwie opcje - niebo, piekło, czyściec spokojnie pomijamy, bo a. nie da się tam rezydować w nieskończoność koniec końców któraś opcja zwycięża, a b. takie prawosławie na przykład w ogóle w jego istnienie nie wierzy, zatem mglista koncepcja. A zatem łatwiej Bogu do piekła posłać porządnych grzeszników, najgorszy sort kryminału i mieć z głowy zarządzanie tym barachłem, a zająć się spokojnym bytowaniem w Raju, niż segregować podziemia wieczności.

I tym razem się udało; możliwe, że niewiele zrozumiał; ale chrześcijaństwo jest koszmarnie niedorzeczne i kiedyś przez nie osiwieję.

KOMENTARZE