Zaczął się właściwy czas na rozmowy i planowanie.
- Młode, jaki tort chcesz w tym roku? [5 lat temu wprowadziłam świecką tradycję i od tej pory umartwiam się nad tortownicą z corocznym kryzysem kreatywności]
- Czekaj, myślę. Mam! Wymyśliłem! Projekt rysuję. Proszę.
Zerknęłam na maźnięte ołówkiem dzieło. Zaczęło mi kiełkować, że najwyższy czas już przestać tworzyć te torty, umrę nad tym.
- Omów mi to, jakbyś mógł. - Poprosiłam słabym głosem.
- Mamy tu tak, diabeł na pentagramie, ze skrzydłami.
- Aha. - Tylko tyle zdołałam wykrztusić.
- Niezły pomysł - mały demon napawał się wizją.
- A jak kolory? - brnęłam w kreację z piekła rodem. Nomen omen.
- Pentagram czerwony, a szatan czarny. Skrzydła szare.
- Czy może być niebieski? I może z rogami jednak? Wiesz, diabły to z rogami, nie skrzydłami. Będzie mi ciężko...
- Przepraszam Cię, ale każdy może sobie wyobrażać diabła, jak chce - sarknął - I nie, nie może być niebieski.
- Ale taki tylko barwnik mam - oponowałam niemrawo.
- A jakby tak wymieszać kolory? - Nie poddawał się.
- To wyjdzie sraczka - zauważyłam trzeźwo.
- Ale nie, że choroba taka?
#pentagramnatorcie
#jedenaścielat