31 maja 2017

Bo wielkość zawsze peszy, co tu kryć

- Potrzebuję podkładu - poinformował znad obiadu błyskając niebieskimi oczyskami.
"Bosze najmilszy..." kotłowało mi się na zmianę z "myśl, przecież się nie będzie make up' ował". Ulitował się w połowie zmiany myśli.
- Pani potrzebuje. Muzycznego - uściślił.
Nadal czekałam na więcej informacji. Na ten przykład - do czego. Musiałam minę mieć jednoznaczną, bo westchnął z rezygnacją.
- Przeszedłem eliminacje.
- W konkursie mitologicznym?
- złapałam się konkretnego wspomnienia.
- Tu już po wszystkim.
Lakoniczność poziom najwyższy.
- Ale nie przeszedłeś? - zmartwiłam się gotowa pocieszać.
- Mamo. Skup się. Przeszedłem pierwszy etap, doszedłem do finału i mam trzecie miejsce w szkole. "Od uczniaka do śpiewaka" przeszedłem eliminacje.
- Ale... tak z ulicy poszedłeś? Przecież niczego nie ćwiczyłeś...
Spojrzał na mnie z przyganą.
- Nie z ulicy. Z lekcji. Z "Drobnostką".

23 maja 2017

Przystawka

Kiedy nadchodzi wieczór, w który człowiek czuje się jak kotka na blaszanym, gorącym dachu i kołdra nieznośne ciąży, rodzą się rozmowy o treściach właściwych nocom, w które ciężko zasnąć. 

- Ała, ała. Dziecko drogie do siebie to raz, a dwa weź nie dręcz. Będzie siniec.
- Kobiety - prychnął - Jesteście delikatne, jak ... jak ser!
- Że jak co? - zainteresowałam się kierunkiem myśli. 
- Ser. Miękkie i nie można ściskać. A my, mężczyźni jesteśmy jak chipsy - twardzi i chrupcy.

17 maja 2017

Co wolno wojewodzie...

- Jak się czujesz? - Spytał dziedzic codziennym zwyczajem, bo generalnie grzeczny chłopak z niego jest.
- A dobrze, dobrze. - Odparłam, wszak też sroce spod ogona nie wypadłam.
- A jak tam w pracy? Zabawny dzień?
- Spokojny. Naczelnicy wyjechali.
- W pizdu?
Czas najwyższy przemoderować zasady, w myśl których dorośli mogą czasem przeklinać, bo są dorośli. Chyba nie mogą jednak...


KOMENTARZE

15 maja 2017

Nie dawaj biedakowi ryby, daj mu wędkę i naucz go łowić. - przysłowie indyjskie

Mruczę nad fotografiami z turniejowych wyjazdów:
- Synu. Takie chłopaki chodzą po świecie, a Twoja matka nie umie nawet jednego złowić.
- Bo Ci zabrałem wędkę - odsapnął niezrażony dziedzic z buzią wypełnioną gotowanym ziemniakiem.

Nie zaczyna się zdań od "bo"...

01 maja 2017

Я пойду по дороге - простору я рад.


Dworzec PKP, Braniewo.

Pani Czyścikowa Pociągów na peronie zastała matkę okutaną zapamiętale w posiadane swetry ćwiczącą baletowe układy w tropionych plamach rachitycznego słonka i dziecko pogrążone w lekturze.
- Mamo, uspokój się proszę. Tupiesz i przeszkadzasz. Usiądź. Czytać nie mogę. 
Matka złośliwie zastepowała. 
- Skończ kobieto!... Zaraz. My tu jesteśmy sami na tym zapomnianym dworcu?
- Zagubionym na rubieżach... Zaledwie sześć kilometrów od obcego kraju i dziczy głuchej, gdzie się nierogaciznę karmi blondynami... piegowatymi...- zaciągnęłam złowieszo.
Piegowaty blondyn patrzył na mnie nie ryzykując mrugania tak długo, że zaczęłam obawiać się o przywrócenie kontaktu.
- Żartowałaś teraz, prawda?

Żartowałam?