22 grudnia 2014

dr A. Kirby - Dyspraksja. Rozwojowe zaburzenie koordynacji.



Szalenie subiektywne podejście do zdaje się jedynej książki na gruncie polskim traktującej całościowo o potworze. 

"Najpiękniejsze prezenty od losu dostajemy opakowane w problem."
- zdanie z http://www.natchniona.pl/blog, które towarzyszy mnie i Terroryście od ponad roku. Takie naczelne motto naszej jakże barwnej egzystencji, bo z założenia u nas nie może być przeciętnie :)

Wstępnie potwora opisałam w jednym z poprzednich postów. Teraz będzie mniej wstępnie.

Potwór objawił się w kwietniu. Kto by pomyślał, ze ekscentryczność Terrorka ma nazwę i to nie byle jaką, bo świeżynkę polskich rozpoznań medycznych w zakresie psychologii. A zaczęło się od pokojowej trampoliny obskakiwanej godzinami nieprzerwanie, myśli, że "ma co semestr obsuwę półroczną w dobiciu do grupy przedszkolnej" i nie kombinuje. Gdyby nie niezdrowe fascynacje matki zdobywaniem wiedzy w każdym temacie, prawdopodobnie ekscentryczność zostałaby tylko cechą osobniczą. Nie została. Sklasyfikowano ją, opisano, zweryfikowano, pogłaskano po głowie, poklepano po plecach i kazano ćwiczyć. Ćwiczymy.
W ramach dalszego hołdowania niezdrowym fascynacjom, po próbach znalezienia "czegoś jeszcze", bo nadal za dużo jest pytań co do kondycji potomka, psychicznie zwichrowana matka nabyła drogą kupna książkę - głównego bohatera tegoż wpisu. Książkę przeczytała w przerwach między farszem na wigilijne pierogi, a wieszaniem firanek. I... okazało się, że nie jest głupia, nie wymyśla, nie szuka dziury w całym ORAZ nie musi natarczywie szukać już niczego innego - dyspraksja pełną gębą. No kto by pomyślał. (Między Bogiem a prawdą to samodzielnie potwór raczej nie występuje, więc miejsca do psychologa nie zwolnimy, jednak a nuż nasz jest jedynakiem, pasowałoby).
A teraz do brzegu. Książka ma stron, niech zerknę... ponad 200. Czyta się ją szybko, sensownie napisana (szczególnie, jak się poniekąd zna potwora). Nie wierzę w to, że ja jedna jestem taka intuicyjna i stosowałam zdecydowaną większość zaleceń z marszu, bo mi wychodziło, że to działa. W każdym razie to bardzo miłe dowiedzieć się, że coś na kształt instynktu się ma, tak samo jak w głowie pracujący mózg, a nie parującą sieczkę. Zalecenia opiszę w kolejnych postach. A tymczasem...
Co "odkryłam" (vel połączyłam wewnętrzne przekonanie z wiedzą medyczną), zaraz po tym, jak wpadłam w panikę na myśl o dopiero mnie czekających wyzwaniach (książka opisuje całe życie dyspraktyka po dorosłość, bo z tego się NIE wyrasta):
- dyspraksja nie dotyczy tylko motoryki i koordynacji na poziomie ruchowym; potwór rzutuje na myślenie, emocje, mówienie, słowem na wszystko w życiu Dzwońca,
- nawet krótka, dziesięciominutowa sesja ćwiczeń/zabaw dedykowanych może coś zmienić (Boże, jak dobrze, bo nie miałam ani sił, ani zwyczajnie czasu nie miał uczniak odbębniać 45 minut ćwiczeń codziennie, więc ćwiczyliśmy seriami tematycznymi niejako),
- nie ma możliwości rozpoznania tegoż zaburzenia tak domowo, nawet lekarze maja problem, bo to szereg testów, obserwacji, wywiadów (nam to zajęło kilka spotkań i kilka godzin łącznie w gabinecie),
- mali dyspraktycy bywają emocjonalnie dużo młodsi od swoich rówieśników, i prawdopodobnie źle działają pod presją (bardziej źle niż inni),
- dyspraktyczny potomek stara się najbardziej, jak może i nie robi niczego "na złość",
- dziecko może nie potrafić przenosić umiejętności np. nauczy się wiązać sznurowadła, ale nie zawiąże już kutrzepków czapki (a szczególnie trudne będzie wszystko, czego taki maluch nie widzi - tasiemki na plecach, guziki pod brodą, ba - nawet podcieranie pupy),
- dziecko z dyspraksją musi się koncentrować zarówno fizycznie, jak i psychicznie kilka razy mocniej niż przeciętny dzieć, w związku z czym lepiej pracuje rano, niż popołudniu, a po całym dniu jest zwyczajnie wyczerpane i wycieńczone,
- dyspraktyk często nie będzie nawet podejmował prób zrobienia czegoś i będzie się bardzo szybko poddawał (i kilkukrotnie szybciej męczył niż przeciętniak, co wspomniałam wyżej),
- będzie się wiercił, reagował i funkcjonował jak kinestetyk - poprzez ruch,
- będzie miał problem z używaniem nożyczek i sztućców (stąd jedzenie palcami, wyręczanie się mamą w cięciu, a w temacie motoryki małej - w otwieraniu butelek),
- malec sprawia wrażenie, jakby jego ciało było bezwładne (tu nadal nieumiejętność bycia "pomnikiem", ale to ćwiczenie jeszcze opiszę),
- dziecko nie różnicuje ruchów i nie uczy się na błędach, czyli np. piłką rzuca za mocno lub za słabo i nie umie dostosować ruchu do sytuacji, tak samo jest choćby z przytulaniem - często robi to za mocno,
- u niektórych nie dochodzi do lateralizacji, czyli słynna Wojtkowa dwustronność (dwuoczność, dwuręczność i dwunożność)
- często pojawiają się problemy z pojęciami typu "w", "na", "pod", "obok", "za"  itd.,
- w żadnym momencie dyspraktyk nie wie, gdzie znajduje się jego ciało - zatem będzie się potykał, wpadał na ludzi i meble, podchodził za blisko, bardzo długo i mozolnie uczył się  choćby zapinania guzików (trzeba trafić guzikiem w jednej dłoni w dziurkę w drugiej), wiązania supełków, czy zwykłych czynności higienicznych,
- dziecko dyspraktyczne zawsze będzie źle znosiło zmiany, nieznane otoczenia (stąd wybitna niechęć do wycieczek, wakacyjnych wyjazdów i niespodzianek) i będzie potrzebowało mnóstwa czasu, żeby się doń przystosować,
- ma tendencje do przyglądania się zabawie innych i nie przyłączania się do niej,
- potrafi wtrącać się w rozmowę, przerywać innym, mówić za głośno i za dużo, wpatrywać się w rozmówcę zbyt natarczywie,
- dziecko z dyspraksją może często chcieć sobie wstać i pochodzić, poskakać - to często jedyny jego sposób na poradzenie sobie z sytuacją; a każda zmiana swojego położenia/położenia ciała, u innych przebiegająca podświadomie, u dyspraktyka przebiega w pełnym na niej skupieniu,
- dyspraktykowi łatwiej zaangażować się w rozmowę z racji wysokich umiejętności wysławiania się, niż wykonać proste zadanie,
- mały dyspraktyk rozumie zazwyczaj wszystko dosłownie,
- nie różnicuje stylów rozmowy, tak samo rozmawia z dorosłymi, kolegami, małymi dziećmi czy dziadkami, to samo z zachowaniem - nie jest zatem jego celem bycie "bezczelnym", nietaktownym,
- ma często problemy ze zrozumieniem zasad gry oraz co znaczy wygrać/przegrać, bywa zbyt rozentuzjazmowany zwycięstwem lub zdruzgotany porażką,
- nie potrafi przefiltrować bodźców (dźwięków, obrazów), czy informacji na te ważne i nieistotne,
- trudność sprawia mu orientowanie się w którym miejscu ma zacząć pisać/czytać,
- może mieć problem z pojęciem kolejności,
- będzie dużo lepiej pracował w warunkach jeden na jeden, niż na forum klasy/grupy,
- delikatny dotyk, czesanie czy obcinanie paznokci mogą sprawiać mu ból, w przypadku za lekkiego masażu z racji niewystarczającej informacji zwrotnej,
- dieta takiego dziecka jest bardzo wybiórcza i zdarza się, że do wszystkiego dodaje ketchup (voila! jadłby go z płatkami śniadaniowymi, jakby mógł),
- takież dziecko jest też nadwrażliwe na dźwięk i odbiór bodźców czuciowych, choćby inne postrzeganie temperatury wody do kąpieli,
- dyspraktyk ma słabe poczucie upływającego czasu (nie inaczej z odbiorem odległości i głębi) - ileż razy słowa: "Minuta i się zbieramy", oznaczały nieznaczne kiwnięcie głową i dalsze pogrążenie w rozwojowej na długo zabawie, bo minuta to przecież tak dużo,
- może być zbyt nieśmiały lub nazbyt otwarty,
- niechętnie dzieli się swoimi zabawkami, niechętnie częstuje,
- pamięć długotrwała u dyspraktyka funkcjonuje bardzo dobrze, za to osłabiona może być krótkotrwała (a ja mu ostatnio usiłowałam amnezje zdiagnozować),
- dyspraktyczne dziecko jest często bardzo kreatywne i empatyczne,
- niestety miewa bardzo niskie poczucie własnej wartości.
Oczywiście są to tylko dotychczasowe wyciągi z życia Terrorysty. W książce jest pełen przegląd możliwości potwora.
Znalazło się coś także ku pokrzepieniu serc...
Jakimż słodkim akcentem było przeczytanie, że poczucie bycia nadwrażliwym opiekunem, który sobie "to wszystko wymyśla" jest stałą bolączką rodziców dzieci dyspraktycznych (dyspraktyk wygląda jak każde inne zdrowe dziecko, ma wysoko rozwiniętą umiejętność wysławiania się, a jego zachowanie alarmuje w konkretnych sytuacjach i przy dłuższym kontakcie, w krótkotrwałym zetknięciu wybacza mu się "potknięcia" traktując jako wypadki losowe). Równie miłe były słowa: "Opieka nad pociechą z dyspraksją jest tym większym wyzwaniem. Musisz pamiętać, aby zadbać o czas dla siebie." Owszem - Terrorysta TAKI jest, ale to nie znaczy, że mnie ma być z tym lekko i że nie mogę czasem popukać rytmicznie głową w biurko mamrocząc pod nosem: dziesięć....dziewięć...osiem...
Długo było... Taki los. Tych, którzy dotarli do końca serdecznie pozdrawiam :). I zachęcę do przeczytania omawianej pozycji. Bo zapewne dotarli ci najbardziej zainteresowani tematem.