28 lutego 2017

Dobrze karmiony zwierz

Wrócił ze szkoły z najlepszą oceną w klasie za części mowy. Rzecz jasna wcześniej co godzinę telefonował, żeby upewnić się, że na pewno przekazał mi tę informację. Przekazał. Na pamięć nauczyłam się wibracji w telefonie zwiastującej połączenie z dziedzicem.
Po ściskaniu i zapewnieniach o dumie, zachwycie, podziękowaniach słanych siłom wyższym, pieniach anielskich matce oklapło i weszła racjonalność... 
- Jesteś zdolną bestią. Trzeba Cię tylko...
- ...dobrze karmić.

No przecież.
...zachęcić do nauki...
...do nauki zachęcić, miało być...


20 lutego 2017

„Survival dla wierzących w obliczu końca czasów” - taka książka jest, serio.

Rehabilitacji dziedzic osobliwie nie ma pod nosem. Wymaga dotarcia i powrotu. Niezależnie od pogody. A dziś ta ostatnia dosłownie olała kooperację. Rzęsiście. Miasto wojewódzkie dysponuje komunikacją publiczną. I za każdym jednym razem pada wtedy:
- Gdzie byśmy byli teraz? 
Tym razem lody okazały się nie bez powodu na czerwono na liście zakazanej spożywki, więc rozpaczliwie dryfowałam w oparach ataku, gdyż się ich oczywiście obżarłam nieprzyzwoicie i mi się ironia włączyła.
- Teraz... teraz to myślę, że planowałabym dramatyczne zejście śmiertelne płacząc, że oto umrę w tej powodzi, a wiatr rozszarpie moje zwłoki. Podejrzewam, że ciągnąłbyś mnie za nogę - Roztaczałam czarowne wizje.
Spojrzał na mnie w zamyśleniu. 
"Pojął" - pomyślałam w zdumieniu, gdy...
- Mogłoby tak być...
Po czym na dobicie:
- Uważaj. Wypuściłem pierdka. Chciałem, żeby było tak filmowo...
Po drugiej stronie właśnie opuszczonego pojazdu temat uznałam za zamknięty. Co oznacza "filmowo" będzie mi dane jeszcze się dowiedzieć. Daję sobie uciąć wszystkie odstające części ciała. Ale może jednak nie dziś. 


KOMENTARZE

19 lutego 2017

Urok osobisty to umiejętność uzyskania czyjejś zgody bez sformułowania wyraźnego pytania. A.Camus

Kiedy w leniwą niedzielę lenistwo staje się pomysłem na wychowanie pełnosprawnej jednostki samodzielnej, coraz zresztą częściej:

- Mamo, mamo, mamusiu. Zrobisz mi śniadanie?
Z westchnieniem drapnęłam gojący się brzuch.
- Jakoś nie. Widzisz, współtworzysz skomplikowane potrawy obiadowe, a nie potrafisz namierzyć miski, płatków i mleka? Stary, no, litości proszę. 
- Mamo... - trzepnął rzęsą. Drugi raz. Zamotylkował obiema, dla efektu. I kontrolnie raz jeszcze. I...
- Uuuuuu - zgramolił się z kanapy - Tym razem moja powalająca uroda na nią nie podziałała.


Cóż rzec. Namierzył, połączył prawidłowo, zjadł, do zlewu odniósł. Może w przyszłości nie umrze na etapie śniadania.


16 lutego 2017

Ranne... kotki

Poranki na eLcztery niosą ze sobą zawsze zapowiedź pełnego wachlarza możliwych scenariuszy. Dziś.....
Odgłos lejącej się ciurkiem cieczy na chwilę zamroził ruchy domowników. Nie wszystkich, bo jeden właśnie dosłownie lał na skrzynię w ramach podziękowania za śniadanie.
- Osz Ty lejku parszywy - pierwsza otrząsnęła się ze stęknięciem matka.
Za jej plecami mlasnęło filozoficznie winogronami:
- Jak trafi do kociego raju, to będzie mogła sobie szczać po horyzont.

Nawet śmierć ma plusy.


13 lutego 2017

Empatia to nie zupa z Azji


- Kochasz mnie, mamo?
- Oczywiście, że Cię kocham. 
- Oooo. Ja Ciebie też kocham. Ale za najmilszą osobę uważam babcię. Ty jesteś zaraz za nią na drugim miejscu... ... Czujesz się źle?
- Yhm. - mruknęłam majstrując zapamiętale przy szwach.
- Oojjj. - odstawił podkówkę.
- Ale... co tam? Dlaczego smutny? - zainteresowałam się z nagła wybita z rytmu.
- Jak mogę czuć się dobrze, skoro zasmuciłem własną matkę.
Własna matka uznała za stosowne dookreślić. 
- Brzuch? Leki już nie? Au?


12 lutego 2017

W domu rodzinnym, wielopokoleniowym

- Dziecko, co Ty tu kroisz? - zainteresowała się z nagła moja osobista matka po przydybaniu mnie nad deską z nożem.
Włączyłam na obliczu niewinność plus sto i niepewnie przestąpiłam z nogi na nogę.
- Cebulę. Ale... Tylko.... - motałam się w zeznaniach świadoma popełnianego błędu.
- Chryste! Nie możesz przecież. Szwy Ci się rozejdą. Masz cały środek pocięty. No bój się Boga, no.
- Jedno piórko... - skomlałam śliniąc się na myśl o delicjach w kuchennej szafce. Też zakazanych.
Gdybym miała trochę godności, a wzrok mógł zabijać byłabym foremną kupką popiołu, kiedy...
- Dziecko! A gdzie Ty suniesz? - zainteresowałam się tym razem ja.
- Bułkę bym sobie może zjadł...
Święte oburzenie przytkało mi i tak płytki dech.
- Jesu! Nie możesz przecież! No co Ty... - złowiłam spojrzenie młodocianego bazyliszka.

Matko, jakie to przemądrzałe jest...
#genówniewypłuczesz


07 lutego 2017

W klinice chirurgii

Kwitnę na tym wieku podeszłym, kiedy mi się rozświergotała szpitalna szafka.

- Siemka mamo. Zrobiłem coś ponadprogramowego. Do sklepu poszedłem. 
- Taaaaak. Zapewne same niezdrowności kupiłeś. 
- Same. Ale najpierw do innego sklepu,tylko tam drogo było. Spytałem pani czy ma dużo klientów. Powiedziała, że dużo. Gdyby miała mało, to bym kupił u niej, żeby nie była smutna. A tak to kupiłem w tańszym.


W hotelu prysznic umył przed odjazdem,żeby się panie nie zmęczyły.
...
#miękkieserce
#twardyodwłok


06 lutego 2017

Kiedy kwitną kasztany

Z rzadka dzieją się odstępstwa od codziennej normy. W miejscach niecodziennych. 
- Mamo. A co to znaczy "policealne"?
- Takie studia po szkole średniej. Najczęściej wybierane przez tych, którym nie zdało się matury.
- A matura to?
- Rodzaj egzaminu, na którym wybiera się przedmioty oprócz narzuconych i zdaje test z ich zakresu z całego toku nauki w średniej szkole.
- A... mamo... A jak się nie zda jednego przedmiotu,to co?
- Ale na maturze,czy w klasie?
- W klasie.
- To się rok powtarza. 
- Łojesu. Ja niczego nie wiem o chemii.

Jak nikt w czwartej klasie...