Rzecz jasna zapomniałam zapisać... Jubilat, solenizant,
nie-komunista (jakkolwiek źle by to nie brzmiało w uszach jednych, wywrotowo w
uszach drugich, a trzecim zupełnie nie kojarzyło się z tym, z czym powinno).
Sobotnim popołudniem w jednej restauracji dwie się nacje spotkały z okazji imion
trojga.
Nim odtrąbiłam "misja ukończona"*, o
barbarzyńskiej 5 z rana milionowy raz:
- O rany, rany, rany, już się doczekać nie mogę. Tylu ludzi. Tyle prezentów. Ale przypomnij mi - na strzelnicy się nie dało?
- Przypominam, krew mnie zaleje, że miałeś spać mi dać. Umowa była. Nie dało się na strzelnicy, nie dało. Nie karmią, a karmić trzeba było.
- Nie będzie tańców może?
- No umrę tu, a potem drugi raz z niewyspania. Może nie będzie. Sklepienie tam krzyżowo-żebrowe. A na podłodze ledwo upchniemy gości.
- I nie dało rady załatwić policjanta przebranego za bobra?
- O rany, rany, rany, już się doczekać nie mogę. Tylu ludzi. Tyle prezentów. Ale przypomnij mi - na strzelnicy się nie dało?
- Przypominam, krew mnie zaleje, że miałeś spać mi dać. Umowa była. Nie dało się na strzelnicy, nie dało. Nie karmią, a karmić trzeba było.
- Nie będzie tańców może?
- No umrę tu, a potem drugi raz z niewyspania. Może nie będzie. Sklepienie tam krzyżowo-żebrowe. A na podłodze ledwo upchniemy gości.
- I nie dało rady załatwić policjanta przebranego za bobra?
#NieZabiłam.
#Amogłam.
#Amogłam.
Wojtkom, Wojciechom, Wojtusiom ogromu codziennych
przyjemności z okazji imienin.
*Wyprawiła byłam pierwszą, może ostatnią, wielką rodzinną zabawę, w
zasadzie obiad z okazji imienin, urodzin i nie-komunii potomka. Okrągło
dziesięciorocznicowo. Długie miesiące dopinałam, wymyślałam, przetwarzałam i
móżdżyłam. Udało się. Podobno. :)