23 maja 2018

W zdrowiu i w chorobie

Powroty do domu ze szkoły dziedzic obwieszcza telefonem i serią stałych pytań o pracę. Przyszła żona będzie zadowolona przynajmniej z tej formy zainteresowania. Dziś dodatkowo w temacie żon w obwieszczeniu telefonicznym zauważył:
- Milo spotkać naszą panią sprzątaczkę. Porozmawialiśmy sobie o tej mojej celiakii. Mówiłem jej, że do wojska nie mogę pójść, ale do Ligii Obrony Kraju już tak. A to taka partyzantka bardziej.
- Wojsk Obrony Terytorialnej - wtrąciłam.
- I tak taka bardziej Policja.
- Do Policji nie możesz na dziś.
- Ale, ale. Pani mi powiedziała, że skoro nie mam komunii to nie będę mógł ślubu w kościele wziąć.
- Ale będziesz mógł w urzędzie. Oba są ważne prawnie.
- Serio? Taki ślub w sądzie jakby? - ucieszył się.
- W Urzędzie Stanu Cywilnego dokładnie. Tak samo się przysięga.
- W USC? Taki skrót?
- Taki.
- A obrączki mają tam?
- Mają.
- To super. I to taki sam ślub? Fajnie.
- Koniec końców tak. Ja mam komunię, a też będę urzędowy.
- Będę? - Zainteresował się niezdrowo
- Jeśli będę. - dookreśliłam uprzejmie.

Nie nadążam. Dotąd on ślubu nie, bo seks, a seks nie, bo dzieci, a on dzieci nie. Dotąd.

05 maja 2018

Jakby niewierzący

- Nim dobrniemy do żarcia, muszę do kościoła. Nagła potrzeba - zakomunikowałam w drodze przez Stare Miasto. Życie lubi komplikacje, a stare mury mają tendencję do kojenia moich gorączek i jednego świętego lubię, choć podlec.
Dziedzic spojrzał z ukosa. Od komentarza się powstrzymał. Póki co.
Prowadząc zażartą dyskusję z tym ulubionym kątem oka wyłowiłam ruch niespokojny.
- Mamo, chodźmy. - zaszemrał dramatycznym szeptem dziedzic.
Jak chodźmy to chodźmy. Święci mają z kolei tendencje do nieodpowiadania, także monologi kiedyś warto kończyć. Ze średniowiecznych mroków wyszliśmy w majowy upał. Czekałam. To się z tym dzieckiem sprawdza.
- Czy Ty wiesz, co to miejsce ze mną robi?
A jednak...
- Właśnie wyznałem swoje grzechy! Bezwiednie.  Za resztą. 
- To nieszczególnie paskudne chyba? - mruknęłam nadal gdzieś zawieszona.
- W sumie owszem. Tylko ja jakby jestem niewierzący, ale z drugiej strony chciałbym trafić do nieba. Bosze! Co ja opowiadam? Żadnego umierania! Chciałbym żyć wiecznie, z resztą rodziny. Nigdy więcej do żadnych kościołów! Mieszają w głowie.