28 stycznia 2014

Corpus, corporis



Zeszły tydzień w "cielesnych" klimatach upłynął.

18 stycznia
- Skarpety załóż!... Ej, młode, a co Ty robisz?
- Sprawdzam, czy mam brud między palcami u stópek.
- Ahm. Nie wiem, czy pamiętasz, jednak wczoraj wieczorem się kąpałeś. Raczej dokładnie. Potem od razu poszedłeś spać. Jest rano, więc...
- Pfff... Ale noc jest długa.


Nie sposób odmówić racji.

Natomiast 22 stycznia...
Niemal dwa tygodnie temu zaczął się ruszać pierwszy ząb. Półtora tygodnia - pojawił pierwszy stały. Tydzień temu - rusza się kolejny mleczak. Wczoraj matka cyrulik dokonała ekstrakcji pierwszego ruchliwego. Cały czas przeżywa. Matka. Dziecię schowało zęba pod poduszkę, rano skwapliwie wydobyło monetę.
Podczas dzisiejszej rozmowy z ojcem:
- Wypadnie mi 20 zębów. Za każdy dostanę 5 złotych. To razem daje stówkę!
[a w zakresie do 8 w szkole ma problem z podstawowym dodawaniem i odejmowaniem , nie bez znaczenia jest fakt, że standardowo wróżka płaci za pierwszy tylko - no nie w tym domu - przyp. red.]
Wieczorem, w łóżku:
- Mamo, czy wyrwiesz mi drugiego zęba? Wyrwij...
- Oszalałeś? Ja delikates jestem
- Coś mnie tknęło - Ej, a dlaczego mam Ci go wyrwać?
- Bo już chcę następnego pieniążka...


Patrz, jaki ekonomista. Pierwszy milion w podstawówce...

20 stycznia 2014

Weźmisz czarno kure



Przepis na bal karnawałowy jest jednak zdecydowanie mniej krwawy, nie licząc zadyszki matczynych neuronów.
Składniki:
- hasło: Bierzemy to i robimy nietoperza!,
- pod szumną nazwą "to" tkwiący zestaw... wróżki... z brokatem... maseczką fikuśną i skrzydełkami...jesu,
- czarna koszulka w rozmiarze wróżki...tfu, nietoperza,
- stara czarna podkoszulka matki na logo i uszka,
- stara, gumowata farba,
- jesienna czapka,
- drut na uszka,
- rajstopy,
- super cienka igła i nitka, bo zarówno koszulka, jak i czapka mają stanowczo dłużej żyć,
- wspomniane neurony w ilościach zatrważających

Wykonanie:
Podziękować niebiosom za odroczenie wykonywania stroju Optimusa Prime'a z absolutnie konieczną możliwością przeobrażenia się w ciężarówkę. Dokonać rzetelnego, rzeczowego i bez optymizmu przeglądu posiadanego materiału przerobowego. Zapoznać się możliwie obficie z materiałem wizualnym dotyczącym batmana bez udziału młodocianego. Dostosować posiadane utensylia do jakiejś, możliwie najprostszej grafiki. Skopiować ową grafikę na pulpit i z wyczuciem wmówić młodocianemu, z możliwie naturalną emfazą, że to jedyna możliwość. Tak wyglądał i serio, inaczej się nie da. Napluć sobie w brodę z dobrą setkę razy usiłując swój kretyński wybór wcielić w życie. Co się da wróżkowego przerobić na czarne. Znaleźć logo odpowiednio duże, przerysować czyniąc niewyobrażalne sztuki ekwilibrystyczne na koślawo wycięte z podkoszulki jajo. Jajo, eeee, owal znaczy, obszyć i możliwie najszerszym, aczkolwiek mocnym ściegiem doszyć na koszulce. Z drutu uformować trójkąciki, obszyć materiałem z poharatanej podkoszulki i znów możliwie delikatnie, a pancernie (trudna sztuka, czy opanowałam okaże się przy odpruwaniu) przytwierdzić do czapki. Zaprezentować w okrzykach zachwytu małoletniemu, odziać, zakichać się w pochwałach i że nie do odróżnienia od oryginału. Modlić, żeby aprobata nie rozwiała się przed środą. Modły zanosić jednocześnie, żeby utrapienie zwane balami karnawałowymi (jak nic dla niepoznaki, że niby radosne i sama przyjemność) raczyło szybko się skończyć, względnie ograniczyło się do małoletniego i jego starań, bardziej rozbudowanych niż pomysł (skądinąd zawsze upiorny).
Uważam, że na pewnym etapie macierzyństwa powinny istnieć karnety modlitw, albo system bonusowy np. odpust zupełny za przeżycie kolejnych etapów edukacyjnych.

14 stycznia 2014

Zima zaskoczyła drogowców



W drodze do szkoły.
- Jezu, Jezu, Jezu, jak zimno.
- Gdzie Ci zimno? Poza twarzą. Kominiarkę mieliśmy wziąć.
- W plecy. W nogi. Nie, w nogi nie, w pierwsze spodnie tak
[dzieć pod dżinsami kalesony miał - przyp.red.]. I, o matko, czuję te no... te dwa okrągłe, z kuleczkami w środku tu ... - pacnął okolice mojego biustu.
- Sutki.
- Eeee
- zastopowało dziecko. Oho, widocznie nazwa zarezerwowana dla kobiet w blond móżdżku.
- Nie "ee". Sutki się to nazywa u wszystkich. Brodawki mogą być, jak wolisz.
- Znaczy, że...
- Klatka piersiowa, piersi.
- Ojciec też ma?
- Ma. Tylko niewyrośnięte.
- A ja?
- Też masz, i też niewyrośnięte, i tak już zostanie. Rosną tylko dziewczynom
- rozwinięcie o wyjątki pominęłam. Mogłam przy osobniku mającym tylko 20,1% tłuszczu w ciele. Nie zakładam zmian w jego sylwetce.
- Ale mnie w zasadzie chodziło o ten jeden otwór, gdzie on jest?
Tu zastopowało mnie. Intelektualnie nie mogłam się dobić do właściwej myśli, a pojedynczych otworów ma się stanowczo mniej, szczególnie tych, w które może być zimno.
- Pępek. O! - uściśliło potomstwo.
- Eeeee... hm - tym razem zabłysnęła matka - Wspominałeś o dwóch.
- Wcześniej.
Nie sposób zaprzeczyć.
- Kiedy zanika?
- Na litość boską, co zanika kiedy? O czym my teraz rozmawiamy?
- No o pępku.
- A od kiedy on zanika?
- To nie wiesz?


Po powrocie do domu aż sprawdziłam, czy mam. Tak kontrolnie.

09 stycznia 2014

Leitmotiv - dziewczynki



Mijający tydzień mija pod wspólnym mianownikiem kobiecym. Zaczęło się od rozróżniania oraz omawiania drugo- i trzeciorzędowych cech płciowych oraz, że tak to roboczo nazwijmy - procesu technicznego. Jak to obrastają jajka i co to znaczy, tak w praktyce? Co to gen jest i jak przechodzi z człowieka na człowieka? Jeśli dziewczyny nie mają siusiaka, za to mają dwie pupki, to na cóż im ta druga, bo samo sikanie nią jest zupełnie niewygodne? Rzekłabym - standard. Potem co dzień, to weselej.

7 stycznia

- Chyba mam uczulenie na dziewczynki...
- ... ale... że... jak?
- Wszędzie je widzę, zamykam oczy i są, śpię i śnię o nich - gigantyczne, gołe i niszczą samochody!
- Ale nie swędzi, nie kichasz?
- O do diabła, to jeszcze musi swędzieć i kichać?
- Nie musi. Tak się zwykła objawiać alergia. Sądzę więc, że nie masz uczulenia, także wdech wydech.


8 stycznia

- Co Ty masz za parasolkę?
- Moją.
- Takie noszą dziewczynki.
- Owszem. A o zgrozo jestem dziewczynką.
- Pff, ale parasolki z rybkami noszą małe dziewczynki.
- Zaryzykowałabym stwierdzenie, ze jestem małą dziewczynką...
- ... Ktoś to może potwierdzić? Na przykład ojciec?


9 stycznia

W kategorii "Łojesu".
Dzieć pograł przepisowo w grę, rzekł, że przejąć mam komputer. Odruchowo człowiek na fejsa zajrzał, że tak kolokwialnie, i bezrozumnie sklikał nowości na tablicy. O losie, w przytomności dziecia o sokolim wzroku nieobeznanego ze światem :
- Patrz, patrz, patrz. Jaki fajny obrazek!
Krótki rzut okiem na wskazaną plamę kolorów:
- Eee, noooo, niekoniecznie - w myślach "łojesu, szlag by to...".
- Oj przestań, fajny.
- Okeeej
- ostrożnie i z migotaniem przedsionków - to co to niby jest według Ciebie?
- Jak to co? Pani się pochyla i pokazuje, żeby pan jej umył pupę.
- Jest to jakaś myśl. I przy tej myśli pozostańmy.


W efekcie przytoczonych rozmów szanowna matka w myślach zamontowała skobel w drzwiach łazienki i wykastrowała szanownego ojca za geny i anime. Wspomniany ojciec rewelacji o byciu małą dziewczynką nie potwierdził, za to ustalił z szanownym synem, że matka jest młodą kobietą, a nawet panienką.  Natomiast co do drogiego fejsbuczka matka zaczęła rozważać przedwczesne zejście, aczkolwiek sama sobie jest winna, gdyż kto inteligentny przy dziecku takie niecenzuralne portale przegląda i to przed 22...
Coś za szybko dzieci dojrzewają na tych antybiotykach z kurczęcych cycków.

07 stycznia 2014

Całus to mocna rzecz



Okres okołoświąteczny wprowadził delikatne poprawki w zegarze biologicznym młodzieży rozregulowując subtelnie funkcjonowanie dobowe. Spać się mianowicie Terrorysta kładł we wspomnianym czasie o porach nieludzkich obowiązkami żadnymi niefrapowany, takoż samo zwlekał się z łóżka. Do luksusu łatwo przywyknąć. Młody przywykł. Większość nocy działało - "rób, co chcesz, byleś z pokoju swojego nie wychodził po 20. i matki śpiącej nie budził". Niektóre jednak noce przesypialiśmy ze względu na pozadomowość i metraż dziadkowy w jednym łóżku. A tam...
Kolejny obrót, skopanie kołdry, po czym pracowite jej podciąganie, westchnięcie, charknięcie, wciągnięcie mitycznego gila zaczynały z wolna orać moją delikatną psychikę chcącego zasnąć człowieka.
- Zaśpiewać Ci coś? - zaszemrałam siląc się na spokój przy małym uchu
- Ahm. Tylko nie kołysankę - wydobyło się ze zwojów poszewek.
Masz ci babo placek.
- A jaką piosenkę w takim razie? A może, jak nie piosenkę, to opowiedzieć jakąś historię? - drążyłam usiłując nie udusić przewalającej się znów pościelowej mumii.
- Wiesz co, jednak zamiast śpiewania i opowieści to ja wolę się całować.
Nim otworzyłam usta, a raczej nim je zamknęłam ze zwerbalizowanym dźwiękiem, zostałam z szeptem, że czas spać - cmoknięta z namaszczeniem w czoło, oba policzki i usta. Dokładnie 2 sekundy później zezwłok chrapał, a ja na amen rozbudzona analizowałam wady i zalety znanych mi rodzajów stoperów do uszu. Tak na przyszłość.