25 listopada 2016

Master Chef

Dualizm językowy dziedzica ma oblicza różnorakie, co nijako definicyjnie zabija w nim pierwiastek dwójkowości, zatem rozwarstwienie języka. Grunt, że słów to moje używa w sposób nawet dla mnie "pojechany", a to już w istocie serio COŚ.

Wieczorem wczorajszym.
- Mamo, przygotowałem obiad. Chciałbym, żebyś skosztowała tej potrawy. Starałem się, żeby wyglądała jak bukiet kwiatów.





Dziś natomiast.
- Nie zapisało mi się widocznie. Będę musiał od nowa. - chlipie.
- Stary, zrobimy, się pomoże, się zapisze, trzy raz sprawdzimy czy zapisało - rozbroiłam problem niczym saper, krótko, po żołniersku.
- Ale... - zbystrzał - dlaczego trzy razy? Nie wystarczy dwa?
- A... co... to...za...różnica? - Tu już mnie zastopowało - Tak się mówi?
- Aaaa...aaa...tak, tak, to u Was znaczy "sprawdzić dokładnie".

o.O ... #ależehę #coznaczytouwas? #metaforyniet #zabijciemnienieustająco


KOMENTARZE

20 listopada 2016

"bogate słownictwo"

Wrócił z wywczasu od dziadków. Mlasnęłam wymownie zawieszając ciężko wzrok na zegarze. Stanął zatem w drzwiach niepewnie drobiąc w miejscu. Zaryzykował:
- Wiesz... śmieszna historia... przyjechałem tak późno, bo dziadek wsiąkł w Internet, a ja tworzyłem akurat kolejny pomysł na grę... Zajęcie niepokojąco wciągające, ale przyznasz - lepsze niż oglądanie telewizji - Zastrzegł odwołując się do największych bolączek domu naszego.

Że też jego zawsze musi ratować umiejętny dobór słów. Niepoprawnie łasa na werbalizacje matka, niepoprawnie...

I kiedy wydawało się, że niczym nie zaskoczy, mruknął:
- Bagdadzie, bądź gotów, nadchodzę... No ja nie doczekam wcześniejszej emerytury... - Zachichotał sam do siebie.

I ja się dziwię, że za prace klasowe polegające na pisaniu opowiadań, w których zdania są chaotyczne, błędy rażąco ortograficzne, a interpunkcja eufemistycznie kuleje, dostaje oceny powyżej średniej za "niezwykle bogate słownictwo i interesujące użycie języka"...


KOMENTARZE

16 listopada 2016

(...) tworząc związek frazeologiczny o innym znaczeniu niż dosłowny sens wyrazów

I kiedy podczas popołudniowego seansu z filmu pada:
- (...) Siedem? Siedem? Siedem? Miałeś lewe kości? [do gry - przyp.aut.]

W przestrzeni po tej stronie ekranu słychać spokojne cmoknięcie i ton pełen zastanowienia:
- A co pokazują prawe kości?

Rytmicznie pukam czołem w klawiaturę. Metaforo języka polskiego na przyszłych lekcjach i klasyko gatunku, czyli "co poeta miał na myśli" - nie przybywajcie zbyt szybko. Ja ogarnę, ale za Chiny Ludowe i Księżyc przekazać tego nie zdołam.

KOMENTARZE

09 listopada 2016

And the winner is...

Szkoła ma swoje wymagania. Szczególnie klasa czwarta. Pojawia się zjawisko nowe i orzące ugory młodocianych zwojów mózgowych. Klasówki.

Czwartek wieczorem.
- A pokaż dziecko moje, zeszyty. Yhm,... tak,... jasne jasne,... okej... tu popraw błąd... dob........ŻE CO? Uczyłeś się? W poniedziałek praca klasowa.
- Planowałem....
- Aha, a ja jestem rosyjska baletnica. Planowałeś?
- Nie... planowałem....w zasadzie...
- Taaak. Cóż... Ustalmy, że zostawiam to Tobie. Eksperymentalnie. Za trójkę i w dół doprowadzam tyłek do stanu nieużywalności. Kapisz?
- zaciągnęłam z włoska.

W poniedziałek popołudniu.
- Siedziałem tak, czytałem na klasówkę. I czytałem. I tak sobie w myślach powtarzałem: "Tylko nie włączaj telewizora. Tylko nie włączaj telewizora". Pomogło.
Zerknęłam z ukosa bez komentarza.
Eksperymentalnie.

Środa ewidentnie nie była dniem dziedzica.
Wściekłym rankiem rozśpiewał się telefon:
- Mamo, radio potwierdziło. Trump wygrał wybory w Stanach. Koledzy powiedzieli, że będzie wojna [w myślach prychnęłam ubolewając nad rozmowami w domach dzieci]. Babcia powiedziała, że w razie jego wygranej mamy przechlapane [prychnęłam ponownie nad tym samym]. Wracamy do domu, pakujemy się i spylamy z tego kraju.
Zasugerowałam spokój tonem wypranym z emocji.

Trzy godziny później sugestia wzięła w łeb.
- Mamoooo.... - chlipał w słuchawkę - Trójęęę maaaam z klasówkiiii.
- Smutne. Tylko zupełnie nie pojmuję, dlaczego aż tak płaczesz. - wyprany z emocji ton najwidoczniej był tonem rządzącym.
- Powiedziałaś, że mnie zlejeeeeessszzzz.
- Racja. Jednak na odległość nawet ja nie potrafię. Ileż razy mam zachęcać do daleko posuniętego spokoju? To także omówimy po powrocie. Drzeć się będę na pewno.
- Zauważyłam prawdomównie.
Grunt to nie kłamać.

Krzyczałam.
Trumpa chwilowo olaliśmy.
Widmo wojny i udziału w niej dzieci [według młodocianych miały stanowić trzon ofensywy wojsk polskich; ja z kolei o malowniczych wizjach parchatych miałam zgoła zdanie odmienne] czasowo oddaliliśmy.
Niedługo kolejna klasówka.


KOMENTARZE

07 listopada 2016

gr. synōnymos 'równoimienny'

A wczorajszym wieczorem po drugiej stronie łazienkowych drzwi usłyszałam, że:
- Bosze, dzięki, że jestem facetem. Nie muszę nosić cycków i pieluch, żeby wiedzieć że nie jestem w ciąży.
...
- Synonimy
- warknęłam rozważając jeszcze uwagę o nielogiczności konstrukcji.
- Podpasek.
- Akurat o biust mi chodziło.
- Piersi? Oj mamo, cycki to cycki.