12 grudnia 2018

Macierzyństwo

Są takie momenty w każdym roku dziedzicowego życia, że szpital dziecięcy na kilka godzin kilku dni gości kościsty tyłek wspomnianego i jego równie ostry dowcip. Ilość specjalistów jest zatrważająco żadna, a ilość pacjentów wieku i płci wszystkich koszmarnie olbrzymia, przez co godziny opóźnień są znane stałym bywalcom, nieodmiennie wprawiają w osłupienie nowoprzybyłych, nikomu jednak nie służą. Dorośli dzielnie walczą z systemem w ciszy (chyba że jest się Matką Gestapo, ta jołczy na system, robi za informację turystyczną i rozładowywacz rozsadzających komunistyczny moloch emocji, oraz ćwiczy zaczepy żuchwy łypiąc na potomka, ale to już w gabinetach, gdzie ten daje popis swojej wtedy wątpliwej erudycji dyskutując na każdy temat i z każdym, czym system taśmowy rozwala skutecznie i bez gracji), dzieci są dzielne ze względów oczywistych. Przybytek jest więc dokumentnie zapchany znudzonymi pociechami i równie acz bardziej zacięcie znudzonymi rodzicami. Celem umilenia zaś przestrzeni nieustannie usianej tłumem na ścianach wisi sobie galeria różnej maści obrazków, w tym jeden wielki malarski szkic, który z dzieciństwa pamiętam nawet ja, na spokojnie pół przeciętnego ludzkiego życia od swojego dzieciństwa oddalona. Koszmar dobiegł końca, przedzieranie się do wyjścia in progress, gdy dziedzic dostrzegł.
- Co to jest?
- Które to? - kwiknęła matka lawirując między klientami neonatologii.
- Tamto to. Z dzieckiem.
Matka nie oglądając się przebrnęła w pamięci przez korytarz, prawidłowo namierzyła dzieło i odrzekła:
- Zdaje się Wyspiański.
- Że co?!
- Skrót myślowy. Obraz Stanisława Wyspiańskiego przedstawiający jego żonę. 
- To kobieta była?! Toż to wyglądało jak Bóg. Tak myślałem...
Tu zatrzymało matkę i kazało spojrzeć ze zgrozą na dziedzica:
- Ty, ale to karmiło dziecko. Piersią... 
- No i?

#noi
#wsumie
#ktopowiedziałżebógmapłeć
#nadaljednakniejesttym
#nieto

15 listopada 2018

Zrób rozbiór gramatyczny pierwszego zdania...

Powoli dziecięca frywolność słowna dziedzica umiera w dusznych oparach nastoletniej miażdżącej logiki niechybnie kopiowanej z matki. Już nie będzie tak wesoło, ale póki co zdarza się podczas...
a. wspólnego podróżowania:
- Te, dziecko, zamierzasz się rozglądać przed przejściem? Bo jak widzę, to w matkę wierzysz w tym temacie bezkrytycznie... - zauważyła owa matka parskliwie.
- Eeeee, ależ oczywiście - zaoponował z wizgiem i przekonaniem pełnym.
- Aha, dobra, pal licho że Ciebie wepchnę, ale jakbym sama wpadła pod samochód, bo się zagapię? 
- Pogrzeb Ci wyprawię. Ładny. - Dodał niepewnie, reagując szybko na podskakującą brew.
...
b.  wspólnego sprzątania:
- Mamo, a ile lat ma mój staruszek?
- Trzydzieści sześć. 
- A Ty? Tak pewnie dwadzieścia cztery...
- ... trzydzieści osiem... - skończyłam w tym samym momencie.
Pufnął z uznaniem.
- Oho, nieźle. Nie spodziewałbym się, że tak dorosłą kobietą jesteś. 
c. wspólnego obiadowania:
- A wiesz mamo, że wszyscy podróżujemy w czasie?
- Doprawdy?
- Patrz - sekundy, minuty, które przeżywamy, a to przecież jednostki czasu, nieprawdaż?
Prawdaż

16 października 2018

Wybory samorządowe

Polska rzeczywistość wdziera się i do północnych skrzynek pocztowych.
- O, mamo, kolejna ulotka. Popatrzmy,... tak... yhm... myślę, że na tą panią powinniśmy głosować, ma całkiem dobre referencje, a zniesienie zakazu sprzedaży alkoholu nocą bardzo dobrze wpłynie na rozwój polskiej gospodarki.

#idęnawybory
#głosrodzinny
#politykapodstrzechą

09 października 2018

Cztery umowy

Matka Gestapo wykazuje różne zachowania z upartą inklinacją w kierunku kołcza motywacyjnego. A to kalendarz adwentowy z zaletami dziedzica na każdy dzień stworzy, a to wytapetuje ścianę w "mondre i śfiatłe" sentencje. Nie inaczej tym razem, wszak niech w życiu potomka będzie łatwiej.
- Ten zwój to dla mnie?
- Szto? A, aha, tak, tak, bierz - padło znad smażonego kurczaka.
- Dobra, biorę - prewencyjnie ubezpieczył się dziedzic rozparcelowując kartkę w drodze do pokoju.
Chwilę później. Kurczak nie zdążył się usmażyć...
- Przyznaję, piękne słowa, piękne - zaczął z emfazą. - Jednakże myślę, że to raczej Ty powinnaś mieć to na ścianie. 
Podsumował.
#psychologzmatkijakzkoziejdupywaltornia
#gurutrzeźwejocenyrzeczywistości
#jakbynieudawałnieucieknieocenie
Wasze pociechy też zaskakują prostą mądrością i niewymuszoną wnikliwością obserwacji? Koszmar. Nijak się obronić. Wstyd przyznać, matka tak jak mówi miewa.

29 września 2018

Dziki dziki Zachód

Dziedzic pojechał z dziadkiem Dżejkiem na wycieczkę zakładową. Wrócą jeszcze bardziej w sobie zakochani (albo pokłóceni na śmierć, co w efekcie znaczy to samo u nich). Patrzyłam na to moje duże już, mądre dziecko niemogące doczekać się wyjazdu. Fajny jest...
***
Wrócili zakochani.
- Mamooo, w artylerii byłem i machałem szabelką tam, w rodeo brałem udział i dziadek mnie na byka drugi raz podstępem posadził, i brałem udział w egzekucji wieźnia...
- Szekaj szekaj szekaj - obudziła się matka z durnego i beznamiętnego kiwania głową - jak w artylerii i szabelką?
Dziedzic się zawahał wyraźnie, pogłębiła się bruzda na pryszczatym czółku.
- Eeeee... hmm... w tej, no... konno...
- Kawaleria - podsunęła matka
- Konfederacja! - zakrzyknął.
#artyleria #szabelką

20 września 2018

Marsz, marsz Dąbrowski

A dziś... dziś klasówka z polskiego, za tydzień z historii i ...
-Mamo, a kto to Ronald Trogut?
- Kto, Chryste? Co Ty teraz masz.... powstania... Traugutt! Romuald!

- Ee, dziecko dlaczego Dąbrowski jest autorem hymnu według Twojego zeszytu?
- A Marsz Dąbrowskiego?
- To kim jest Wybicki?
- No właśnie!

#nowłaśnie

16 września 2018

Szczęścia na żelku

Szkoła. Szkoła niezmiennie. Będzie mi brakowało dziedzicowych rozwiązań wyzwań stawianych przed uczniami w toku realizacji obowiązku szkolnego. Jak Boga kocham tylko tego będzie mi szkoda, bo pola figur i części zdania usiłują mi się śnić po nocach.
- I pani od polskiego poprosiła o napisanie, czego nam do szczęścia potrzeba. Napisałem, że zdrowia, rodziny iiiiiiiiiiiii... gierkomputerowychklockówstrzelnicylaserkówgokartówiżelków...wiesz?
#nanagrodęczekał?

13 września 2018

Wesołe iskierki

Poziom rozmów ostatnio tak jest poważnym, że  nijak go prezentować, nic zaskakująco zabawnego - ot, życie. Czasem, z rzadka migają wesoło iskierki drobnostek sytuacyjnych.
- I pojawia się problem...
- I zostawia się go tym, których dotyczy. Tu na przykład dorosłym. Niech rozwiązują. 
- I od trzech dni nie potrafią rozwiązać... A sprawa jest, wybacz, śmiesznie prosta. Dorośli mają luki w mózgach. 
***
- Wyjaśnij mi, dlaczego doktor Królik ma papier toaletowy w gabinecie? 
- Nie wiem, może wyciera w niego ręce po tym, jak czegoś komuś dotyka i sobie przemyje palce.
- Obrzydliwe... ale i interesujące... - zapalił się niezdrowo.
- O litości. 
- No co? Jak zostanę medykiem, to będę musiał robić różne rzeczy...
#różnerzeczy
#lukiwmózgach
#dorosłyon

02 września 2018

W koło Macieju

Koszmar się zaczął. Znielubiane słowo na esz zyskało wymiar namacalny i wymagane jest ustosunkowanie się doń na "tak".
- Kiedy zostanę prezydentem zmienię conieco w obowiązku szkolnym.
- Wycofasz - zasugerował usłużnie Ciotek.
- Może jednak nie - bąknęła obowiązkowa Matka.
- Lekcje będą się zaczynały o 8 i kończyły najpóźniej o 12, nie będzie sprawdzianów, a klasówki najczęściej co dwa tygodnie - zakończył dziedzic.

24 sierpnia 2018

World of tanks

- ... i tak sobie jeżdżę, i płoty  płoty przewalam, drzewa...
- Nie rozjeżdżaj drzew, bo Cię artyleria namierzy i ustrzeli.
- Rozjechałem już z pięćdziesiąt drzew i mnie artyleria nie uciupała - buńczucznie zagrzmiał dziedzic sekundę przed artyleryjskim strzałem.
#deszczprzyszedł
#wot
#czołgiemgo
#niemogęjadęczołgiem

23 sierpnia 2018

Nad wodą wielką...

Morze może.
- Dobrze się bawisz na wakacjach? - zapytał pradziadek dziedzica podczas urodzinowej pogawędki telefonicznej.
- Tak - dziedzic w akcji.
- Nie dało się odpowiedzieć już bardziej lapidarnie - Zauważył rozmówca wesoło.
- Nie - zgodził się dziedzic... lapidarnie.
***
- Myślę, że po powrocie będę robił kupę na niebiesko... z nutką czerwieni, co da nam... fioletowy.
Zauważył zamyślony dziedzic siorbiąc malinowo-truskawkową granitę z plastikowej latarni.
Może morze...
#nadwodąwielkąiczystą
#zczystąprzegłam
#parawanyparasole
#pupamokra
#wodazimna
#illuzeum
#łebasiti

15 sierpnia 2018

Luke, jestem twoim ojcem.

- Nie tu! Nie... nie... Dziecko, źle klikasz! W to niebieskie, nie czerwone! I źle kliknąłeś - zauważyłam z przekąsem, kiedy dotarło do mnie, że...
- Oooo matko! Ty to zrobiłeś z rozmysłem! Jak mogłeś? Po ciemnej stronie mocy?! Poważnie się zastanawiam nad wydziedziczeniem. Być złym na własne życzenie... - terkotałam wzburzona.
- Po pierwsze mamo, spokojnie. Po drugie - nie wydziedziczysz mnie, ponieważ zrobiłabyś sobie tym gigantyczną krzywdę.
- Tak? A niby dlaczego? - zacietrzewiłam się.
- Nie miałabyś syna - wzruszył ramionami.
- Hm. Masz rację (miał rację). 
- Czasem mówię do rzeczy.
- Często - zauważyłam.
- Może nawet wypada się zgodzić.
Deszcz zabębnił o parapet...

#mandalorianinwdomu
#darkside
#ipoupale

27 lipca 2018

Zmierzch. Zaćmienie

Wakacyjność dziedzica trwa. Od lat wielu z odpoczynku lato Terrora ma tylko brak szkoły. Życieniejełatwe. W każdym razie tam, gdzie jest aktualnie poziom zadowolenia z pobytu zaczyna być mocno odwrotnie proporcjonalny do częstotliwości wykonywanych do matki telefonów i wysyłanych wiadomości. Ale jest tam też ta sama strefa czasowa ("No co tam u Ciebie i którą masz u siebie godzinę, mamo?"), ta sama strefa klimatyczna ("No co tam u Ciebie i jaką masz u siebie pogodę, mamo?") i co dwadzieścia minut ciężko znaleźć znacząco różną odpowiedź na to samo pytanie ("No co tam u Ciebie, mamo?"). Zaćmienie księżyca też miał.
#nocotamuciebie
#wakacjenahelu
#zaćmienieza105lat
#dziedzicsięnudzi
#byledoponiedziałku




28 czerwca 2018

"Dziwactwa wydają się dziwne tylko ludziom normalnym"

Do ekscentryczności dziedzica miałam czas przywyknąć i tak na przykład:
- informacja "dziś zaszalejemy ze słodyczami, więc szykujmy mamo portfele" (rzecz jasna zgrabny zabieg stylistyczny z tą liczbą mnogą, matka dysponuje jednym portfelem, a dzieć żadnym, zatem...) oznaczał ni mniej ni więcej zakup standardowej paczki chipsów i w ramach tego szaleństwa dodatkowo żelków;
- wakacyjne walory wieś miała wyłącznie wewnątrzchałupowe, zewnątrzchałupowe z całym pakietem łąk, zwierząt dzikich i swojskich, rzek, piachu, wiśni z drzewa czy słońca choćby były skrupulatnie niedostrzegane  (aż usuniętej sławojki szkoda, tam by choć piechotą chodził);
- wypad na lody finał miewał w słowach "mnie to w sumie lodów się nie chce, ale kupcie sobie, mnie wystarczy Wasze towarzystwo";
- a tegoroczny obóz sportowy "fajny jest w zasadzie, tylko wyobraź sobie - zabawa jest obowiązkowa"

#nieprzekupny
#niedziecinny
#nieprzeciętny
#nicniezrobisz
#kochaszjakswoje
#bawićsiędzieciomkażąbydlaki

16 czerwca 2018

Rzeczywistość skrzeczy

Proces socjalizacji ze społeczeństwem przebiega coraz sprawniej. Dyspraksja dyszy w zawiązywaniu sznurowadeł i sprawnym operowaniu rozumieniem ludzkiej logiki (tu dyspraktykiem jest też matka, bo logika przyznacie nie jest najmocniejszą stroną ludzi). W każdym razie dziedzic jest już na etapie nieźle rozgarniętego mężczyzny z dwiema lewymi rękami. Mogłoby być lepiej, ale jak wskazuje praktyka, społeczeństwo już łyka taki sort. A mówiąc bardziej do brzegu, rozmowy prowadzimy powoli już na poziomie klasyków ulicznych, bo się dziecięca ciekawość ustała. Jednakowoż istnieje jeszcze kategoria wrzutek, czyli krótkich przerzucanek słownych (nie wiedzieć czemu wyzwalanych ostatnio przez reklamy), które pewnie teraz będą bloga zapełniać.
Wieczorne ablucje. Dziedzic wypluskany zamyka dzień przed telewizorem, matka jeszcze miota się w łazience, kiedy czuje gęstniejące za drzwiami pytanie.
- Czy Ty masz osteoporozę?
- Nie mam - zgodnie z prawdą odrzekła zapytana.
- Supcio - odkrzyknęło dziecko sprawę uznając, jak się okazało za zamkniętą.
Innym razem natomiast ten sam lakoniczny sposób komunikowania zastosował też w przerwie programu:
- Wy to z tym dbaniem o siebie znacznie przesadzacie. 
- Ale Wy lubicie, kiedy jesteśmy zadbane - trzeźwo zauważyła matka plując czereśniami.
- W sumie racja - podsumował, też zamykając temat.
...
 Dobra cofam, co do ciekawości. Jak wskazuje kontekst - kobiety są kategorią do odkrycia jeszcze. O Braveran póki co nie spytał.

23 maja 2018

W zdrowiu i w chorobie

Powroty do domu ze szkoły dziedzic obwieszcza telefonem i serią stałych pytań o pracę. Przyszła żona będzie zadowolona przynajmniej z tej formy zainteresowania. Dziś dodatkowo w temacie żon w obwieszczeniu telefonicznym zauważył:
- Milo spotkać naszą panią sprzątaczkę. Porozmawialiśmy sobie o tej mojej celiakii. Mówiłem jej, że do wojska nie mogę pójść, ale do Ligii Obrony Kraju już tak. A to taka partyzantka bardziej.
- Wojsk Obrony Terytorialnej - wtrąciłam.
- I tak taka bardziej Policja.
- Do Policji nie możesz na dziś.
- Ale, ale. Pani mi powiedziała, że skoro nie mam komunii to nie będę mógł ślubu w kościele wziąć.
- Ale będziesz mógł w urzędzie. Oba są ważne prawnie.
- Serio? Taki ślub w sądzie jakby? - ucieszył się.
- W Urzędzie Stanu Cywilnego dokładnie. Tak samo się przysięga.
- W USC? Taki skrót?
- Taki.
- A obrączki mają tam?
- Mają.
- To super. I to taki sam ślub? Fajnie.
- Koniec końców tak. Ja mam komunię, a też będę urzędowy.
- Będę? - Zainteresował się niezdrowo
- Jeśli będę. - dookreśliłam uprzejmie.

Nie nadążam. Dotąd on ślubu nie, bo seks, a seks nie, bo dzieci, a on dzieci nie. Dotąd.

05 maja 2018

Jakby niewierzący

- Nim dobrniemy do żarcia, muszę do kościoła. Nagła potrzeba - zakomunikowałam w drodze przez Stare Miasto. Życie lubi komplikacje, a stare mury mają tendencję do kojenia moich gorączek i jednego świętego lubię, choć podlec.
Dziedzic spojrzał z ukosa. Od komentarza się powstrzymał. Póki co.
Prowadząc zażartą dyskusję z tym ulubionym kątem oka wyłowiłam ruch niespokojny.
- Mamo, chodźmy. - zaszemrał dramatycznym szeptem dziedzic.
Jak chodźmy to chodźmy. Święci mają z kolei tendencje do nieodpowiadania, także monologi kiedyś warto kończyć. Ze średniowiecznych mroków wyszliśmy w majowy upał. Czekałam. To się z tym dzieckiem sprawdza.
- Czy Ty wiesz, co to miejsce ze mną robi?
A jednak...
- Właśnie wyznałem swoje grzechy! Bezwiednie.  Za resztą. 
- To nieszczególnie paskudne chyba? - mruknęłam nadal gdzieś zawieszona.
- W sumie owszem. Tylko ja jakby jestem niewierzący, ale z drugiej strony chciałbym trafić do nieba. Bosze! Co ja opowiadam? Żadnego umierania! Chciałbym żyć wiecznie, z resztą rodziny. Nigdy więcej do żadnych kościołów! Mieszają w głowie. 

26 kwietnia 2018

Kocię, szczenię

- Iiiiiiiiiiiiiii... - zapiszczała osobista zapałka uginając dziwacznie kolana i usiłując wykręcić sobie czerep szorując nosem u podnóża krzaków. - Patrz, jaki mały słodziak.
Spojrzałam. Nieszczególnie fascynuję się młodymi osobnikami różnych gatunków. Nie zaczepiam małych dzieci, nie gilgam kociąt i nie czochram szczeniaczków. Popatrzę sobie jak ładne i do tego ograniczam kontakt. Za to dziedzic nie tykając również, ma jednak tendencję do popiskiwania z uwielbieniem nad wszystkim co małe, i walor estetyczny tegoż jest wyraźnie drugorzędny, bo...
- O Chryste... - jęknęłam - wygląda, jakby ktoś na nim usiadł.
- I tym sposobem przeorałaś jego delikatną psychikę.

Ta...

12 kwietnia 2018

Ich dwoje, nasTroje

Zlepek wiosennych ich dwoje, nasTroje.

Niedzielna strzelnica, ptaki świergolą, zawilce kwitną.
- Mamo - konspiracyjnym szeptem zaszemrał dziedzic - czy oni mają tu kibela? Bo ja dwójeczkę muszę. Ciężko się strzela z pełnymi majtkami.
- Oj, nie wiem - rozejrzałam się nerwowo.
- To chociaż łopatę... chusteczki mam - westchnął.
***
- Przyjedzie?
- Dziś nie. Pracę pisze. - zakrzyknęłam znad patelni.
- Czyli przyjedzie - usłyszałam mruczenie pod nosem - Przecież ktoś to będzie musiał sprawdzić. 
***
- Ja tam myślę - zaczął snuć opowieść z cmoknięciem, przyglądając się malowniczej grupie - Że musi tak wyglądać, żeby wzbudzać respekt. Wiesz, inaczej uznaliby go za cieniasa. 
Spojrzałam na niemal dwa metry w tle. A potem na dziedzica. Przeciągle.

"Wiosna, panie sierżancie"

24 marca 2018

Wiosna, panie aspirancie.

Przedświątecznie w domu naszym na tapecie Bazyl. Sam opisywany właśnie usiłował skutecznie przeprowadzić desant na niezamieszkane, dziewicze tereny Zakanapia tocząc o to bój ze zdeterminowanym w niechęci do dopuszczenia do tego dziedzicem.
- Mamo, a jakbyśmy tak sprowadzili do domu samiczkę?
- Bój się Boga dzieć, a na cóż nam jeszcze samiczka? Nie schnie z tęsknoty za takimi atrakcjami, jak widzisz.
- Ale on jest jakby chłopiec. Jakby zdrowy. Nic mu nie wycięłaś?  - Zainteresował się niezdrowo.
- Wyłyżeczkowałam - bąknęłam zjadliwie niepomna odbiorczych deficytów dziedzica. - Nie, nic - dookreśliłam litościwie, bo się już zaczęła pogłębiać bruzda od myślenia na terroryścinym czółku.
- No to można samiczkę i będą małe świneczki  - trajkotał.
- Nie będą. Nie będzie. - ucięłam temat.
- No wiesz co - oburzył się - tak przy spragnionym miłości chłopaku...
- Skąd Ty masz takie informacje, że on spragniony?
- Zdrowy jest. A ja tak bym zobaczył,  jak się rodzą małe świnki. Takie maluszki maluszki...
"Byle tylko świnki": pomyślałam z nagła spanikowana, a na głos -
- W Internecie zobacz.
- Oooooo, jakie śliczności,  patrz.
- Zupełnie, jak duże. Tylko małe - zauważyłam trzeźwo.
- No ja tam podobieństwa nie widzę. Zupełnie inne. - majtał telefonem na wszystkie strony.
- Bazyl, Bazyl, nie zwiewaj. Patrz, jak on się do tego rodzicielstwa wyrywa - zachichotał w głos.
Prawa brew poszybowała pod niebo.
Bezwiednie.

11 marca 2018

Kobiet o wiek nie pytać

Szkoła dawcą niezmiennym. W domu naszym prym wiedzie niezwykły, co poniekąd napawa optymizmem - takie jest założenie szkoły, życie poza nią kształtować. U nas idzie to w osobliwym kierunku, ale realizacja dosłowna jest.
- Kazali napisać rok urodzenia rodziców. - Przywitało mnie przy drzwiach na linii stół w jadalni - czubek mojej głowy, bo akurat buty zdejmowałam.
- Yhm. Tysiąc dziewięćset osiem... - Zaczęłam z marszu napotykając na z nagła martwiejącego dziedzica, co mnie przystopowało.
Zawisłam nad nieszczęsnymi butami mrugając intensywnie.
- Napisałem tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty drugi. Dwadzieścia pięć lat, na tyle mi wyglądasz.
- Rok później dopiero Cię rodziłam. Dodaj... - zachęcałam do rozwiązania zawiłej roszady pomna karkołomności zadania.
- To znaczy, że... - policzył - O Chryste, jaka Ty jesteś stara potwornie.
I tyle w temacie komplementów.

06 marca 2018

Tam, gdzie się Czech, Lech i Rus - retrospekcja

Szybkość reakcji mam w kolorze blond.
Krótki powrót do Poznania zza terroryścinych pleców.
Klasyk gatunku, czyli kolaż tyłu.



05 marca 2018

Och szkoło.

Szkoła źródłem nieustającej ekscytacji.
Tym razem zaczął język polski. Klasówka, bo informowanie o sprawdzianach dziedzic omija skrupulatnie.
- Oświeć matkę, czymże jest reklama.
- Reklama to ogół form perswazji mających na celu nakłonienie do zakupu jakiejś rzeczy lub skorzystania z jakiejś usługi na przykład gastrologicznej.
I umysł matki poszybował w odmęty wyobrażeń o malowniczych bilbordach sławiących uroki kolonoskopii, bo nijak nie umiała przypasować właściwego słowa.
Gastronomicznych.
Tego słowa.
Poniedziałek przyniósł zaś telefon rozpaczliwy.
- Dopuściłem się czynu niewybaczalnego. Dyzyderiusz zrobił mi mukę, czym mnie rozwścieczył i kopnąłem jego plecak łamiąc mu śniadaniówkę. Powiedział, że kosztowała pięć złotych. Oddam mu je jutro. Odpowiem za swój czyn.
Nie pytajcie skąd on ma takie słownictwo. Nie wnikam. Kocham jak swoje.
Popołudniem jednak zdołał mnie doprowadzić do łez.
- Muszę panować nad swoim gniewem [nadal temat nieszczęsnej śniadaniówki - przyp.aut.]. Zachowuję się, jak Czerwony z Angry Birds. Nawet się nie uśmiecham. 
- Uśmiechasz, uśmiechasz - zaoponowałam z wizgiem.
- Ale takim uśmiechem z serii "hej mała, wbijesz na sok?"
Posikałam się.

21 lutego 2018

Krzyżaki

W drzwiach przywitało mnie stłumione buczenie i skrzypienie ołówka. W powietrzu unosił się kwaśny opar niedobrego dnia w szkole.
- Siemka! - Zaryzykowałam powitanie w eter.
- Nie.dam.rady.nie.dam.rady.NIE.DAM.RADY!
Nie zapowiadało się ciekawie. Prace domowe i klasówki wychodzą mi otworami w skórze. Za co ja tę szkołę kiedyś lubiłam?
- Rozwiń. - dowlokłam się do kuchni ze szczerym zamiarem pichcenia obiadu.
- Pismo techniczne.
Przekaz pojęłam.
- Mam napisać pełną nazwę szkoły. Przeszedłem przez "Szkoła Podstawowa", a czeka mnie jeszcze "Najświętszej Marii Panny domu niemieckiego"...

Prawie dobrze.
#imMariiDąbrowskiej

17 lutego 2018

Dzik jest dziki

W domu naszym są pewne stałe punkty programu słabo modyfikowalne. Zbiórki harcerskie na przykład. Trzeba się na nie dostać drogą różną, jest zatem kilka chwil na nieskrępowane rozważania. Tym razem...
- A wiecie, że w Meksyku są festiwale dzików?
Dziedzic zawiesił głos w oczekiwaniu na reakcję.
Nikt z obecnych nie potrafił przyporządkować zasłyszanej rewelacji do posiadanej wiedzy, zatem się doczekał.
- Ale że jak dzików? - Pierwszy zareagował dziadek Dżejek.
- No normalnie, po ulicach biegają dziki.
- Dziki? - Dziadek dzielnie nie ustawał w dociekaniach.
- No te z rogami.
Tu zatkało nawet dziadka.
- Byki. - Uratowała sytuację domyślająca się już jakiś czas treści faktycznej Gestapo. - W Hiszpanii...
- Ale dlaczego dziki? - Dziadek się uparł.
- Zapomniałem, jak się to zwierzę nazywa. 

#pełna_wiara_w_domyślność_przodkuf

10 lutego 2018

Jak się do życia w rodzinie wychować

- Nie wypiszesz mnie z zajęć wychowania do życia w rodzinie?
- Nie. - Tym razem postawiłam na lakoniczność.  Teoretycznie możliwe jest to wypisanie, ale jak wiemy mam osobliwy stosunek do teorii w praktyce.
- To słuchaj uważnie, co tam się wyrabia (dzieć ma lat naście, wiek głupawy i płeć specyficzna, tym razem jednak nie to się wyrabiało, co już wyrabia). Otóż. Napisać mieliśmy, czego oczekujemy od rodziny. Ja napisałem, że wsparcia i miłości,  a Mieczysław hajsu, hajsu, hajsu, hajsu, hajsu i miłości. Pięć razy tego hajsu.

Każdy potrzebuje miłości.
#miłośćjakgruszka #słodkaimakształt #zdefinujkształtgruszki #niewiedzącoto #ajednakpotrzebują #ioczekują #miałamsięzgorszyć #nicnierozumiem #nietak

07 lutego 2018

Za niewinność

Północ skończyła ferie. Ferie niezbędne dziedzicowi. Ferie stanowiące respirator, odbojnik i bufor, boję, koło ratunkowe i łojesumamokiedyjużbędziewolneeee.
W każdym razie dobiegły końca. Nieodwołalnie.  Skazując na powrót do szkoły. A szkoła nie wybacza i za wolność płaci się cenę w długoterminowych pracach i sprawdzianach. Dziwnym trafem obowiązek szkolny w naszym domu ma dokładnie tę samą cechę, co miłość. Dzielony się mnoży... Nieszczęście klasówkowe ma zatem wymiar globalny omijając tylko Bazyla.
- Mamooo - chlipał zawzięcie w słuchawkę co i rusz charkocząc zawartością nosa uparcie stygnącą sądząc po odglosach na mrozie.
- Maaaammmooooo.
"Jedyny dzień w tygodniu wolny": pomyślałam rozpaczliwie i ostatecznie postanowiłam zyskać wiedzę w temacie chlipania.
- Bez histerii i do brzegu - zarządziłam.
- Pani od matematyki kazała zrobić plakat o czworokątaaaaach. Na piątek. Pani z przyrody poprawić prezentację o parku narodowym. Na następną lekcjęęę. A pani od polskiego wejść na Google Maps, wybrać miejsce na chybił trafił i opisać je krótko. W DZIESIĘCIU ZDANIACH! Śmiem twierdzić, że pani nie do końca rozumie pojęcie "krótkoooo".

Także ten.

25 stycznia 2018

Tam, gdzie Polska

Ferie.
W "tam, gdzie Polska powstawała" duch w dziedzicu niezachwiany i niezmiennie asertywny oraz stale antymuzealny. Bąka na głos o potrzebie przylepienia zadka do hotelowego krzesła rozsiewając swój urok hojnie po poznańskim bruku. Na moment zadziałały zwierzątki. Po terroryścinemu.
- O, popatrz rybki małe.
- Narybek - uściśliłam usłużnie zaglądając do akwarium.
- Znaczy rybie dzieci. Ooo, a tu mamusia. Yhym, wygląda na to, że ładne to one nie będą. 

Wpadłam na pomysł, że trochę poproszę siły wyższe o większą przychylność potomka, bo inaczej go uduszę. To jak do fary weszłam, zgubiłam oczy i zapomniałam. Zostaje udusić.

09 stycznia 2018

Kocham. Jak to łatwo powiedzieć.

Zostałam dziedzica wpatrzonego w ukochaną "Szkołę". Z ekranu snuła się wartka opowieść o szumnych błędach pryszczatej młodości, czym tłumaczę uwielbienie aspirujacego do nastoletności potomka.
Jak zrozumiałam kontekst sytuacyjny, zakochana dziewczyna została odrzucona, zatem szuka możliwości zemszczenia się.
- Miłość - parsknął z odrazą. - Czy rozumiesz teraz, dlaczego nie chcę, żebyś miała chłopaka? Miłość jest nieprzewidywalna! Na nic nie masz wpływu.
Nie zdołałam się wbić w tyradę. Zapamiętale snuł wzniosły monolog.
- To los! Los podsuwa sytuacje i ludzi. I nie waż się prosić o coś gwiazd. Wszechświat jest obojętny. 
To to na pewno nie ze "Szkoły".
Trener motywacyjny się znalazł.
I teraz albo nauczę go książki pisać, albo opracuję mu cennik za wykłady.