29 marca 2016

Schamckostern dingen



Zwyczaj początkowo związany był z obrzędami Słowian praktykowanymi poprzez radość po odejściu zimy i nadejściu wiosny. Śmigus głównie polegał na oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. - rmf.fm 

Poniedziałek wielkanocny.

- Ooooj, coś na wyspaną nie wyglądasz.
- Sen ciężki miałam.
- Opowiadaj.
- Otóż
- westchnęłam przeciągle - wojna była, druga światowa. Mój chłopak był agentem wywiadu...
- Którego?
- Polskiego. W każdym razie jakieś mieszkanie było, mocno w kontekście podziemnym, nieco studenckim, za to wybitnie tłumnym. Obie strony miały zwyczaj się torturować okrutnie po złapaniu.
- Yhm, aha...
- Na niego też nasłali zabójcę. Zwyczajnie, po babiemu się bałam, szukałam wyjścia, próbowałam chronić. Nie słuchał.
- Nie słuchał Cię?!
- żachnął się słuchacz. - To zostaw frajera i nawet się nie zastanawiaj!

Śmigus dyngus, bitwa raz.
- Ciotka!!! Dajesz!!! Bierz butelkę i biegniemy!!! TA RODZINA SIĘ NIE PODDAJE!!!

‪#‎świętaponaszemu

26 marca 2016

Wielka Sobota - czas oczekiwania na zmartwychwstanie.



Zwyczaj błogosławienia pokarmów stołu wielkanocnego jest drugorzędnym obrzędem liturgii wielkanocnej w stosunku do pierwszoplanowych sakramentów paschalnych, chrztu z bierzmowaniem i eucharystii. 

O dżdżystej, sobotniej jedenastej wyselekcjonowany skład osobowy warmińskiej wiochy zbił się w zwartą kupkę bielejącą koszyczkowymi serwetkami i główkami przebiśniegów. Młode razem z resztą męskich trutniów wysłany został. Długo walczył o możliwość zostania w domu, przegrał z rozbudowaną opowieścią o tradycji opowiadaną na głosy. Nie byłby sobą, gdyby nie uświetnił wiejskiej realizacji święcenia pokarmów. Uświetnił.
 
- Obrazek, babciu. Dawali. - machnął kartonikiem.
- Dawali - sapnął dziadek Dżejek - Chodzi ministrant, rozdaje, wtyka Synu Twemu i...
- "Dziękuję, nie jest mi potrzebny", powiedziałem - mruknął bohater historyjki.
- A ministrant rezon tracąc odburknął mu, że ksiądz kazał.
- Nie chodzę na religię przecież - westchnęło dziecko.
- Powiedziałeś to?! - zbystrzała babcia.
 
Wzruszył ramionami.
Na pewno powiedział.
Na pewno głośno.

21 marca 2016

Czwarte przykazanie



W tradycji biblijnej – chrześcijańskiej i żydowskiej, gdzie za pierwszy dzień tygodnia uznawana jest niedziela, poniedziałek jest dniem drugim. - Wikipedia 

I kiedy rano jęknął niemrawymi ruchami ramion poprawiając tornister, w duchu zaklęłam. Jaki poniedziałek, taka reszta tygodnia. A ten tydzień od północy zapowiadał się mniej niż dobrze. Mruczał ziewając rozdzierająco i mamrocząc grymaśnie pod nosem.
- Rekolekcje - zakomunikował głucho.
- Wiem - warknęłam w oczekiwaniu na dyskusję.
- I będę siedział.
- Raptem godzinę dłużej w świetlicy, bo lekcje macie rano.
- Kościele...
- zazgrzytał.
- Świetlicy...

O litości. Nie lubię poniedziałków.

- Kościele...
- Jakim kościele, pytam? Na religię nie uczęszczasz. Wołami Cię tam nie zaciągną. W świetlicy. Inni marzną w kościele.

Powietrze odczuwalnie zgęstniało po lewej, żeby...
- O JESU! JEST! HURA! Nie muszę być zakładnikiem religii!!! 

Chryste... Niemal udławiłam się żutą gumą parskając. Joga śmiechu.

Kilka godzin później dzięki studyjnym warsztatom teatralnym matki, jej "furii z patelnią" i plus dziesięć do zagotowania oraz tudzież głównie własnym umiejętnościom ekspresyjnym wygrał konkurs recytatorski.

Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.

01 marca 2016

Nikt nie jest samotną wyspą...



Les plus désespérés sont les chants les plus beaux, Et j’en sais d’immortels qui sont de purs sanglots. (A. de Musset) 

Etap "na zakochanie" trwa niezmiennie. Filmy rozbiera na westchnienia i "dlaczego z nią nie został". Napływają wspomnienia z przedszkolnych romansów. Gryzą niedopowiedzenia i niezawinione krzywdy.
- Ooo, o wilku mowa - chrząknął z zakłopotaniem na środku hipermarketowej alejki początkowo zwieszając głowę, później z nagłym szarpnięciem czerepu prostując sylwetkę.
Ściągając brwi rozejrzałam się dyskretnie po najbliższej okolicy w miarę wyraźnie widzianej w magicznych okularach krótkowidza. Połączyłam zamazane jeszcze sylwetki z właściwymi osobami.
- Hejka, Maja - zaatakował - Powiedz mi, czy to prawda, co mówi Damian, że przeze mnie w przedszkolu płakałaś?
Parsknęłam przez profilaktycznie zaciśnięte zęby, z ciekawością zawieszając wzrok na przyszpilonych do zdartego linoleum córki z matką.
- Nie pamiętam - pierwsza opanowała się córka odpierając z mocą i przekonaniem zupełnym - Nie płakałam.
- Wojtku, to dawno było. Kto by pamiętał takie rzeczy - odparła matka śmiejąc się nerwowo.
- Wiedziałem! Kłamał drań! - zamruczał do siebie. - Cześć, Maju!
- Do widzenia - uśmiechnęłam się uprzejmie w odpowiedzi na pożegnanie.
- Nie zakochałem się w niej - powiedział w eter chwilę później podskakując obok koszyka.
Przyjęłam bez komentowania.

Nie żeby tak się skończyło.
- Rozmawiałem z panią Grażynką z przedszkola. Pamiętasz - tą z krótkimi włosami. I Damian zmyślał. Maja nie płakała przeze mnie.
- Ale... rozumiem, jest w tym cel, chcesz to rozwiązać, jednak dlaczego to tak ważne?
- Bardzo ją lubię i jesteśmy sobie bliscy. Nie chcę, żeby ktoś taki przeze mnie płakał.

#‎supernianiasięchowa
‪#‎genytoniewszystko
‪#‎mądrewychowanierulez