26 listopada 2015

Piersi



Balcanika

Słyszę spod prysznica:
"Afgańska w żyłach płynie krew,
Kobiety, biją, taniec, śpiew.
Zasady proste w życiu mam,
Nie rób nikomu tego , czego ty nie chcesz sam!
Będzie! Będzie zabawa!
Będzie się działo!
I znowu nocy będzie mało.
Będzie głośno, będzie radośnie
Znów przetańczymy razem całą noc."

‪#‎niecoinaczejjednak
‪#‎piejenapełnejgłośności
‪#‎oterazlecaprzeróbki
‪#‎zciekawościsprawdziłam
‪#‎piejeitańczy
‪#‎podprysznicem

25 listopada 2015

Złowrogo szumią wierzby



eufemizm «słowo lub wyrażenie użyte zastępczo w celu złagodzenia wyrażeń drastycznych, dosadnych lub nieprzyzwoitych» metafora zob. przenośnia «figura stylistyczna występująca zwykle w poezji, oparta na skojarzeniu dwóch zjawisk i przeniesieniu nazwy jednego zjawiska na drugie, np. stalowe nerwy»

- Na pewne tematy nie będziemy, pozwolisz rozmawiać - wymruczał wsuwając się w środku nocy pod kołdrę i przepychając mnie szturchnięciem.
- Ale... matko... co? Dlaczego? - zionęłam w powietrze przetrawionym kapciem usiłując zogniskować wzrok i myśli.
- Bo rozklejasz się jak klej przekłuty malutkimi szpileczkami.

‪#‎CzwartaNadRanemMożeSenPrzyjdzie...

- Synuś, a co to są? - Patrzyłam na maziaje o ludzkich kształtach na obu stronach kartki walające się z bronią.
- Źli chłopcy i dobrzy chłopcy - wzruszył ramionami.
- A...aha... Wyjaśnisz, którzy są którzy, bo ja... bez okularów jestem? - wybrnęłam.
- Źli rabują bank - Pacnął jeden róg kartki.
- Pojmuję, pojmuję... A dobrzy... - zawahałam się.
- A dobrzy są na poligonie - znów wzruszył.
- I.... bo to wiesz, broń, strzelanie...
- Generała słuchają - uciął.

‪#‎NoTak

- Spać! Spać, bo duch mój na rozżarzone węgle...
-.... dupą usiadł..... buahahahah, aahahahh, pffff, niach niach

‪#‎TekstTygodnia

17 listopada 2015

Bo zdaniem Krzysia mundury wymyślono po to, żeby skrywały słabości swych właścicieli. BK



służba 1.«praca na rzecz wspólnoty, wykonywana z poświęceniem» 2.«instytucja użyteczności publicznej lub wojsko; pracownicy/działalność tej instytucji» 3.«obowiązki pełnione w określonych godzinach pracy w niektórych instytucjach» 4.daw. «wykonywanie pracy służącego w czyimś domu, gospodarstwie za wynagrodzeniem; też: osoby wykonujące takie prace»
Służby, mundury, szarże się nam po domu naszym pętają niemal samopas.

Znajomy oficer w trakcie kurtuazyjnej rewizyty:
- Mamooo, mogę mój pokój pokazać?
- A bądź wola Twoja.

W tle korytarzowego echa słyszę:
- I patrz, mama mi to stworzyła. Wszystko, czego dusza zapragnie w wieku dziesięciu lat.
Poważne gwiazdki na pagonie zacharczały w tłumionym śmiechu.

Znajomy Sierżant Bóbr (uparcie nazywający siebie "suką" – znaczy pani policjant) podczas odrabiania pracy domowej:
- O misiek, widzę, że ogarnęłeś kuwetę - gruchnęła policja .
- ... Ogarnąłeś... - usłużnie poprawiłam.
Bobrzyca "zakręciła korbką" chichocząc jak podlotek.
- Ssij dropsa - wypalił Terrorysta krztusząc się z uciechy, bo się aspekt vulgaris konwersacji rozwijał.
- Misiek, misiek, jak już chcesz tekstu używać, to poprawnie... turlaj dropsa - cierpliwie wyjaśnił funkcjonariusz.
- I tymże sposobem wyląduje na dywaniku u dyrektora szkoły po uwadze, że dziecko używa wulgaryzmów. I co będę mogła powiedzieć? Że policjantka go tego nauczyła? - westchnęłam teatralnie przewracając oczami.
Samica psa zamachała trzema palcami z uprzejmą prośbą o czytanie między wierszami.

‪#‎nienarzekam

Edit 20 minut później:
- Ej, chcesz klapsa w dziąsło? - Odezwał się w słuchawce uroczy kobiecy głos będący, jak sądzę świeżo po lekturze postu. Świstliwe przeciąganie głosek wskazywało na początek chichotu.
Policja Państwowa czyta, ABW się nie przyzna.

16 listopada 2015

Skorpion w plecaku



korespondencja 1. «utrzymywanie kontaktu z kimś poprzez wymianę listów» 2. «zbiór otrzymanych lub wysłanych listów» 3. «reportaż z terenu przesyłany przez korespondenta» 4. «odpowiedniość między zjawiskami» • korespondencyjny • korespondencyjnie • korespondować

- Kto napisał? - zapuścił żurawia przez ramię po wychwyceniu dzwonów kościelnych.
- Kolega. - Ucięłam krótko.
- A pokaż, co napisał? Co odpisałaś?
- Bóg Cię opuścił. To moja korespondencja. Cudzej korespondencji się nie czyta. Ja Twojej nie czytam.
 
- Racja... Z tym, że ja z nikim nie prowadzę korespondencji... - zawiesił głos mrukliwie zaprzestając mrugania.

- Bauahahah, muahahahahha, niach niach, hryrhyry - dusi mi się dziecko przy komputerze słyszę.
- Co tam? - Myślę intensywnie, co zostawiłam do czytania.
- "Zgnil mi plecak, nerka, wszystkie ciuchy smierdza..." - Zapiszczał smarkając....

Ergo czytamy - https://surftripblog.wordpress.com

09 listopada 2015

Wszyscy wiedzą jak wychowywać dzieci–poza ludźmi,którzy faktycznie je mają. (P.J.O’Rourke)



Rodzice – nazwa jednej z podstawowych relacji w rodzinie. W ogólnym znaczeniu, są to osoby, od których dziecko pochodzi bezpośrednio – ojciec i matka danego dziecka lub dzieci, czyli rodzeństwa. Fakt posiadania dziecka przez kobietę i bycia matką to macierzyństwo, a fakt posiadania dziecka przez mężczyznę i bycia ojcem to ojcostwo. Bycie rodzicem to rodzicielstwo. 

Porę sobie na tematy wybrał doskonałą. Na każden jeden. A zaczęło się od śniadania....
- Ty, kobieta nie może sobie pomóc przy rodzeniu, jak już główkę widać?
Mruknęłam z ustami pełnymi płatków:
- Jak, się pytam? Gmeraj sobie między nogami w trakcie...
- Co?! Między nogami? To jak Wy rodzicie?
- Normalnie, w sensie, a jak inaczej?
- Ale nie w basenie?
- Ja akurat nie.
- W wannie może? Bo można tak chlup do wody podobno.
- Można, ale ja nie. Ja rodziłam na łóżku.
- No i jak?
- Jak, jak? O matko, osiwieję. O co Ty dokładnie pytasz?
- grałam na zwłokę, nie oszukujmy się.
- No jak między nogami? Wysikałaś mnie?
- O litości. Ty masz siusiaka, tak? I na tym koniec, no pomijając pupę. To u mnie jest nieco jednak inaczej. Mam cewkę moczową do sikania, a nieco, ociupinkę niżej wejście do pochwy. I tamtędy wyszedłeś.
- To co Ty tam masz?
- zainteresował się.
- Umrę tu. Miejsce na siusiaka.
- Ale że wyrośnie?
- No nic mnie nie wyrośnie już. Wagina to jest, otwór taki.
- Żartujesz sobie teraz? Taka mała wagina, a taki duży chłopiec, i że niby tak się dało?
- zmarszczył parchate czółko.
- Jak duży, nieduży przesz, taki ooo - nakreśliłam obły kształt.
- I jak wyszedłem niby? - wątpiąco.
- Jak kot. Najpierw głowa, potem reszta.
- O ble. To nadal przekracza moje rozumienie.


...Na obiedzie skończyło:
- Facet ma od nas lepiej - machnął z wyrzutem plując rissottem - Ty masz na głowie dzieciaka, a dzieciak ma na głowie prace domowe.
- Jesu
- jęknęłam - Jaki facet znowu?
- No ojciec mój. Ma gość w cholerę wolnego czasu.