"Nienawiść wrosła w serca i
zatruła krew pobratymczą"...... mały sroko-gryf z wulgarnym rozruchem
zwojów i pupą pawiana.
Jednym z ćwiczeń jest rozruch neuronów poprzez szukanie rymów...
- Stół.
- Wół.
- Git, kot.
- Płot.
- Okej. Luty.
- Hmmm... Powiedziałbym "fiuty", ale nie ma takiego słowa...
Parsknęłam chichotliwie. Nie ma, nie ma...
23 lutego
Utknął na sedesie. Rosół prawie gotowy, praca domowa czeka. Zaryzykowałam. Zajrzę - myślę. Zaglądam. Siedzi dzieć ze spuszczoną głową. Zagadnęłam z troską:
- Co tam? Się dzieje coś?
"Z młodej piersi się wyrwało w wielkim bólu i rozterce":
- Muszę Ci coś wyznać...
- Jesu... - Jęknęłam nie bardzo wiedząc, co to wieszczy, ale na wszelki wypadek. Takie jęknięcie nie zabije ostatecznie, a nuż okaże się właściwym.
- Muszę... Cały dzień to ukrywałem... Nie wiem... Nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć... - boleśnie, co chwila cmokając żałośnie.
Złapałam się na szukaniu krwi w okolicy i analizowaniu zawartości plecaka... poćwiartowanych zwłok sobie nie przypomniałam.
- Ja... - podniósł twarz z zamkniętymi oczami, pokiwał czerepem, zwiesił na powrót.
Litościwie milczałam w oczekiwaniu.
- Tak mocno w szkole podcierałem pupę, że mnie teraz boli - wypalił w końcu.
Jemu kamień z serca widocznie, a ja zaczęłam akrobacje alpejskie, żeby się nie udusić, wyglądać na zmartwioną i wykazać zrozumienie jednocześnie. Poległam.
24 lutego
Ukraina w ogniu. "Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą"...
- Mamo - Rozkminia widocznie. - Jak mnie teraz wezmą do wojska to tak samego?
- Ale dlaczego mieliby teraz Cię do wojska powoływać? - Uniosłam brew.
- Wojna będzie u nas, to muszą.
- Nie będzie i nie muszą.
- Jestem synem żołnierza, więc...
- Jeśli by mobilizowali, to wszystkich mężczyzn zdolnych nosić broń, niezależnie od rodowodu.
- Ale ja to tylko snajperkę umiem nosić.
- Uczą posługiwania się różną bronią. W przyspieszonym tempie.
- Umiem, w końcu ojciec jest żołnierzem, i dziadek był.
Tu mnie przystopowało w wędrówce.
- Który dziadek? - Dopytałam uprzejmie.
- Noo, Dżejek.
- Hhhhmmm. Dziadek to raczej do wojska poszedł malować samochody na pomarańczowo w mundurze, odwalić wielokrotną samowolkę, a na koniec dostać zegarek w nagrodę. I za jego czasów, zresztą jak i za czasów Twojego ojca wojsko dotyczyło w zasadzie każdego pełnoletniego chłopca.
- Ależ tradycja!
Przeanalizowałam w myśli swoje słowa. Nie, nie pomyliłam się. A przed chwilą pytał o pochodzenie rodziny i herby. Cóż...
25 lutego
Z ojcem, a w zasadzie ojciec pokątnie, dzieć omawia zdobycze karpackie.
- Cytryn mam. To kamień bogactwa.... - przypomniał sobie -... i sztuczny minerał.
Ojciec zauważył, że gdzieś ma naturalny. Podzieli się. Wtrąciłam się zza kulis:
- Jak się nie błyszczy, to nie weźmie. Lubi błyskotki.
- O tak, bo ja jestem gryfem! - triumfalnie obwieściło dziecko.
- ...sroką - mruknęła matka.