25 października 2017

Sto lat, sto lat ♫

"- Co tam? - rzuciłam przez ramię przyłapując dziedzica wzdychajacego nad pusta klatką.
- A nic. Tak tylko. Chciałbym już te świnkę mieć. A tak czekam i czekam, i ojciec nic nie załatwia.
- Spokojnie. Ja Ci obiecuję, że będzie. Tylko może nie taka przygarnięta. Bardziej zdrowa i młodsza. - pocieszałam zrezygnowańca.
- Ale, mamo, przecież takie stare i chore potrzebują domu najbardziej. - kolejny raz uczył mnie empatii, mimochodem, nie odrywając czoła od prętów klatki": 
Przypomniałam sobie scenę patrząc na Bazyla siejącego dowodami swego świńskiego istnienia.
***
- Wróciłam! - zakomunikowałam dysząc uchetaniem po dniu w biurze.
- I jak tam dzień w pracy? - zapytało uprzejmie dziecko faktycznie zainteresowane odpowiedzią.
- Spokojnie. Jak wspominałam szefowie pojechali i ...
- I jak Ty sobie dałaś radę?! - wszedł mi gwałtownie w słowo.
- Na luzie. Przecież to do ogarnięcia jest...
- Ale tak wszystkimi dowodzić? Poprosiłaś o pomoc któregoś z chłopaków?
Pominęłam milczeniem kolejne wtrącenie się.
- Są kobiety-szefy w tej firmie - zganiłam nutę seksizmu. - I ogólnie, co ja bym tam niby miała i dlaczego ja?
- Dobra. Nie dobijaj własnego potomstwa.
W umyśle urwipołcia nieustająco praca w mojej firmie oznacza wyłącznie pracę w mundurze i od razu na wysokim stołku. Jak u komentujących w Internecie urzędnicze pensje...

Podobno minęły któreś urodziny bloga. Minęły na pewno, bo blog jest zodiakalną Panną, jednak zupełnie nigdy nie pamiętam daty.
Z tej okazji zatem dwie historyjki. Prezentowo.

21 października 2017

Dyspraksja - co robić, jak ćwiczyć?

Przy okazji akurat rozważanego problemu przejrzałam zawartość bloga pod kątem "potwora" i... ze wstydem zauważyłam, że nigdy i nigdzie nie zamieściłam obiecywanych po wielokroć ćwiczeń, które wspomagają rozwój małego dyspraktyka.
Zamieszczam je zatem dziś z uwagami, które pomogą zmobilizować młody mózg do efektywniejszej pracy.
Powodzenia.


Uwagi i dodatkowe zadania wspomagające koncentrację i przetwarzanie (poznawałam je na kolejnych spotkaniach u terapeuty i znajdowałam w różnych zakamarkach sieci lub różnych książek):

1. wszystkie ćwiczenia z zagłuszaczem - grająca muzyką, szeleszczącą piłką,
2. ćwiczenia naprzemienne na napompowanym materacu wykonywać, żeby musiał człek młody równowagę utrzymywać (a ruchy naprzemienne to "dotknij lewym łokciem prawego kolana; dotnij palcami prawej dłoni lewej pięty; dotknij palcami lewej dłoni palców prawej stopy" itp.), 
3. masaże to najprościej popularne wierszyki "pada deszczyk, idą panie na szpileczkach, idą słonie" itd.,
4. ćwiczenia na piłce polegają na utrzymywaniu równowagi na piłce gimnastycznej np. małolat kładzie się na niej na brzuchu i tupając dłońmi (niczym w popularnej "taczce", która zresztą może być także doskonałym ćwiczeniem, jeśli dzieci lubią być trzymane za nogi i tupać dłońmi po podłodze) sunie w przód do woreczka gimnastycznego/piłki, które następnie wrzuca do stojącej ciut dalej miski,
5. posąg to nic innego, jak polecić dziecku stać nieruchomo i usiłować je przepchnąć, na bok lub w przód/tył - ćwiczy właściwe napięcie dyspraktycznych mięśni i odpowiedzi mózgu na ciało,
6. ustawianie ciała w przestrzeni to wykonanie polecenia typu "stań przodem do okna i lewym bokiem do szafy"
7. strzałki - na kartce rysujemy strzałki w dowolnym układzie, pokazujemy dziecku kartkę, zadaniem jest pokazanie narysowanej sekwencji za pomocą ruchów rąk według zasady: strzałka w prawo to prawa ręka podniesiona w bok, strzałka w lewo - lewa ręka w bok, strzałka w górę - prawa ręka w górę, strzałka w dół - lewa ręka ruch w dół; inny wariant tego ćwiczenia to napisanie w dowolnym układzie liter "L" i "P" - zadanie polega na wytupywaniu właściwą ; lewą lub prawą; nogą kolejnych liter

A. rymowanki - słowo, na które trzeba znaleźć rym (np. prowadzący mówi "stój" - dziecko odpowiada choćby "bój"), może być też w formie łączenia wyrazów podobnych brzmieniowo
B. sekwencje ruchowe np. zrób kolejno trzy pajacyki, dwa podskoki na obu nogach i jeden na lewej
C. sekwencje słowne np. powtórz za mną "drewniane drzwi, zielona skrzynka, kwaśna cytryna"

D. wyrazy na karteczkach, coś jak memory - prowadzący pokazuje trzy wyrazy dowolne, dzieć powinien cicho w myślach je przeczytać, po czym z pamięci powtórzyć (serie po 3 wyrazy) liczy się prawidłowa kolejność  w powtarzaniu tych wyrazów
E. leżenie na kocu na brzuchu z czymś ciężkim na plecach - koce, poduszki (max 5-6 kg) - młodzik odpycha się dłońmi i stopami od podłoża do tyłu - z każdym odepchnięciem wypowiada słowo na wskazaną na początku przez prowadzącego literę - taka sama pozycja i przepychanie się do przodu, gdzie każdy ruch to słowo na ostatnią literę poprzedniego wyrazu
F. ruch i mowa np. klaskanie rytmu z jednoczesnym wypowiadaniem sylab wskazanego wyrazu i powtórka.

Co ważne - dziecko musi skończyć zadanie, nawet jeśli się poddaje i nie chce, to nie można mu pozwolić na wycofanie się w połowie ruchu; mniej powtórzeń owszem, ale tylko tak.


Zdjęcie wyabstrahowałam z pierwszej opinii dziedzica, zawiera większość stosowanych przez nas przez 2 lata ćwiczeń.

17 października 2017

Uciec z Krety

Praca domowa w toku. Plan mitu o Dedalu i Ikarze. Natrzaskane kilka punktów już. Już wzięli i wylecieli z wyspy, i się już Ikar zapomniał, i te skrzydła pracowicie z wosku lepione mu się już wzięły i roztopiły, i...
- Punkt szósty. Śmierć Ikara.
- Serio? Weź to rozwiń. Tamte to zdania złożone a tu takie o. Coś o upadku w odmęty morza.
- On o wyspę dupnął.

Wziął i...
A wywód w szkole zaczęłam od "Rozumiem, że używanie słów wulgarnych jest spowodowane nieznajomością języka polskiego i należy rozważyć korepetycje".

16 października 2017

Under der Linden

Gdym porą nocną w to ustronie
przyszła, mój miły już tam był.
Tulił mnie mocno na swym łonie.
Dotąd mam słodycz w głębi żył.
Czy całował? Rozdział z chust? 
Tamtaradej.
Patrz na czerwień moich ust.
Otóż pora faktycznie niemal nocna, a tematy sensualne. Parki nieco wieczorami już ciemnawe i się chyba z tego powodu dziedzicowi ukluło pytanie.
- Mamo. A kiedy jest bardziej romantycznie - iść na miasto za dnia czy nocą?
- W zasadzie nocą. Ale usiłuje dociec dlaczego i mi wychodzi, że. ... pojęcia nie mam.... gwiazdy? Księżyc? W ciemne miejsce można wejść i się całować.
- Zginąć raczej. Nie wiem, skąd masz te rewelacje, ale w każdym szanującym się filmie to w ciemnych miejscach się ludzi morduje.

To ewidentnie nie jest jeszcze ten czas. Ale już zaraz?

14 października 2017

Jajecznica dyspraktyczna

Dyspraksja nie zniknęła. Jest, ale funkcjonuje z nami tak sprytnie, że zauważam ją wyłącznie w sytuacjach wyjątkowych w swym dyspraksyjnym absurdzie (lub kiedy taguję posty na blogu ;) ). Dziecię wszak mam jedno i od zarania dziejów dokładnie takie, a innych nie znając jego ekscentryczność traktuję jako normę. Więcej o życiu z dyspraksją [wiem, w większości znacie to z autopsji, nie, Wasze dzieci nie muszą mieć tej dysfunkcji, najprawdopodobniej z tego wyrosną, dyspraktyk nie wyrośnie i ma takich niby-norm dużo i nieustająco - przyp.red.] znajdziecie pod stosowną etykietą na blogu - dyspraksja
Do brzegu.
Celem uzupełnienia jeszcze historii dopiszę, że opisywane czynności wykonywał był, ale ostatnio przed wakacjami. Czas minął, a co za tym idzie, a do czego nadal nie przywykłam, zatarła się pamięć dziedzica.
- Jajecznicę smaż. - krzyknęłam z łazienki plącząc się w ręczniku i własnych włosach.
- Okej.... Tylko... jak to szło?
- usłyszałam w odpowiedzi.
Zaczęłam więc instruować szczęśliwe dokonawszy większości czynności i mogąc powoli udać się w stronę kuchni. To jeszcze byłam w stanie pojąć. Instrukcje są stałym elementem funkcjonowania.
- Jajka wyjmij, miskę, widelec, sól, pieprz, patelnia, masło.
- To wiem. Dalej.
- Jajka wbij do miseczki.
- Żółtka tylko?
- Nie. Całe.

I tu zapadła cisza. O tyle niepokojąca, że nie usłyszałam charakterystycznego chrupnięcia skorupki. Ani jednej. Kroku nie przyspieszałam, w pałacu nie mieszkamy, ale zaintrygowało mnie.
- Dopraw i wymieszaj
- zdołałam jeszcze dopowiedzieć, nim...
Zastałam dziedzica nad miseczką, w której spoczywały dwa jajka. W całości. W skorupkach. Wisiał tak nad tą miską z tępym wzrokiem. Nie pasowało mu nic. Mnie informacja o doprawianiu i mieszaniu też by w takiej sytuacji nie pasowała.
- Całe powiedziałaś
- usprawiedliwił, kiedy charknęłam mu za plecami usiłując się nie zaśmiać.
- Ale rozbić i całą zawartość skorupek wlać.
- Ale... jak to? Powiedziałaś, że nie żółtka? A one są w środku.

Jajecznicę ostatecznie sobie usmażył.
Sam.

11 października 2017

Matko Bosko Teologiczno

- Mamo. A wiesz, że teraz w szkole...
A we mnie poziom zacietrzewienia poszybował wysoko do samiuśkich Tater na sam dźwięk słowa  (uwarunkowania psa Pawłowa).
- ... omawiamy chrześcijaństwo. I weź mi wyjaśnij. Twierdzą, że na początku był Bóg. 
- Yhm. - Mruknęłam potakująco. - Na początku było Słowo...
- A ta mi Szekspirem. 
- Biblią - dookreśliłam usłużnie - i nawet to Słowo stało się Ciałem. Tylko chyba później. 
- Dobra, dobra. Tylko skąd wtedy szatan?
- No jak. Bóg stworzył anioły. Część się zbuntowała i voila. Ale... Czekaj. .. coś mi tu....
Spojrzał na mnie przeciągle niczym kot oblizujący się po śmietanie.
- Łapiesz? Gdyby tak było, jak mówisz, to dobro by zawsze zwyciężało. Bóg zawsze bedzie silniejszy od diabła, którego stworzył. Zawsze. A tak nie jest. Musiałyby istnieć dwie równorzędne siły. Więc Bóg nie istniał od początku sam. Albo to bez sensu wszystko.
I poszedł.
I zostawił mnie z ta myślą, że faktycznie...

03 października 2017

Co ma wspólnego kruk z sekretarzykiem?


Poranki zawsze oznaczają dywagacje. Sok jabłkowy i mleko w połączeniu z potężną dawką niedospania tworzą coś w rodzaju intelektualnego napalmu, przez co porozumienie przebiega, albo nie, na poziomach nieprzewidywalnych.
- Mamo ooo. Mogę muzykę puścić? Tylko, kiedy jem. - zastrzegł charkając orzechami. 
- Absolutnie nie - siorbnęłam herbatą - i tak jesz z szybkością średnio rozgarniętego, nażartego ślimaka. 
- Ojjjj. Weź nooo o. 
- Poczytaj. - Zaproponowałam śledząc literki.
- Jesu. Ale serio? Tak od samego rana?
Podniosłam wzrok. Nie czyta się wprawdzie przy jedzeniu, ale od lat właśnie przy śniadaniu znajduję na to chwilę i pora dobra, jak każda inna. Zmieszał mnie. Wzrok podniosłam najwyraźniej znacząco. 
- Ty jesteś zboczona z tym czytaniem. - Dodał tonem wyjaśnienia. 
Aha. No tak. 
- Mamo ooo. 
Spięłam się w sobie szykując riposty na temat czytania.
- A jak powstały kontynenty?
Przecież. Temat z poprzednim równie związany, co kapelusznikowy kruk z sekretarzykiem.
- Na początku ("było Slowo" chce się rzec, ale nie tym razem) był jeden ląd i jeden ocean. Na skutek ruchów płyt tektonicznych tenże ląd rozerwał się na kawałki, które z czasem od siebie odpłynęły i tak oto powstały kontynenty. - Kiedyś przeczytam encyklopedie, będzie mi odrobinę łatwiej...
- Jak listonosz.
Zamilkłam. Na to nie byłam przygotowana. Z niczym mi to nie współgrało. Zupełnie. 
- Z kim? - Zaryzykowałam potwarz o brakach w rozumowaniu.
- Ale... nie rozumiesz?! 
Zaczęło się. 
- Błagam. Taki rzucający gazetami. 
"Bosze" - skwierczała kora mózgowa.
- Wyjaśniłem najprościej już.
- Aaach. Ale to musiałby rzucać swoimi nogami...na przykład. - Dokończyłam niepewnie.
Spojrzał. Z takim politowaniem, że o bogowie. Ale przełknął. Nie skomentował. Tym razem.

02 października 2017

Smok Wafelski

- Praca domowa jest. - Zakomunikował grzecznie, do rzeczy, zgodnie z prawdą. Jeśli komunikował, to znaczyło wyłącznie, że oczekuje pomocy. Komunikat bez takich oczekiwań ograniczał się do krótkiego potwierdzenia, że a i owszem, jest, zrobione.
Czekam na dalszą część. 
- Kraków to....
- Miasto - odpowiedziałam rzeczowo i sensownie.
- Osz matko. Rozwiń jakoś. 
- Dlaczego mam rozwijać? - Zainteresowało mnie z nagła, bo przecież jeśli o coś pyta i każe mnie, to pewnie właśnie ja nie powinnam się w to mieszać. 
- Potrzebuję do krzyżówki, a hasło to Kraków. 
- Rozumiem. Czekaj. Już coś mi świta. Jeszcze moment.... Wiem! 
Pełne radosnego oczekiwania napięcie można było pokroić na zgrabne trójkąciki. 
- Otóż... Podejdźmy do sprawy logicznie. Z czym kojarzy Ci się Kraków? - zatrzepotałam rzęsami. 
- Z Bazyliszkiem - odpowiedział automatycznie, jednak... - Hej! To nie....
- Bazyliszek to Warszawa. - Ucięłam szybko klującą się pretensję. 
- To Wawelek. 
- CCC...???
- Ten od owcy.

W smaczku poniżej mamusia Gestapo zaczepia słownie na pierwszym planie, a Terror w tle lekturę czyta.