Rozumy zjadało zdaje się
przez całą, kilkugodzinną podróż, prawdopodobnie nawet w obie strony, bo ton
podpompowało, naprostowało sylwetkę i repertuar poszerzyło o pełne dezaprobaty
względnie aprobaty, zależnie od kontekstu cmoknięcia i dzióbki. Na pytania
maści wszelkiej najpierw robiło wdech, odpowiadało powoli i z przekąsem
usiłując nie przyspieszyć emfazy i nie zejść przedwcześnie, bo się powietrze w
połowie wywodu kończyło, po czym dyskretnie charczało w dramatycznej serii
wdechów i wydechów. Na szczęście przypadłość przeszła samoistnie. W
międzyczasie jednakże zaliczyłam klepanie po plecach z wyższością i informację,
że ojciec się sprawił, zatem nie muszę go rugać. Następnie, gdzieś w tle
dowiedziano się w ramach spoilerowania perfidnego filmu „Hobbit”, że:
- Wyłonił się z mroku ziejąc ogniem. Wiesz - był mrok, ogień, wyłonienie się
oraz zianie. Proste (teatralne przewrócenie terroryścinymi oczami i moja brew
biegnąca na spotkanie rudej grzywki).
W trakcie referendum wewnętrznego w sprawie repertuaru dziecię poparte w
swoim wyborze jedynie przez babcię, dobitnie oznajmiło stojącej okoniem ciotce,
iż:
- Twoja matka ma prawo do spełnienia jej życzenia.
- Twoja matka ma prawo do spełnienia jej życzenia.
A ścisłe oklejenie kocimi spaślakami doceniłam w momencie, kiedy potomek
szepnął:
- Mogę powiedzieć coś bardzo, ale to szalenie brzydkiego? Tak? "Kurwa mać!" powiedział Maksiu w "Seksmisji" i to był niezwykle śmieszny moment. Świetny ten film jest. Kocham go.
Każdy wie, że kota się z kolan nie zwala, żeby wstać, a już trzech to absolutnie, zatem mogłam "spokojnie" oklapnąć pod futrami kiwając tylko głową. Tym razem drzeć dzioba z reprymendą nie darłam. Poddałam się posylwestrowo.
- Mogę powiedzieć coś bardzo, ale to szalenie brzydkiego? Tak? "Kurwa mać!" powiedział Maksiu w "Seksmisji" i to był niezwykle śmieszny moment. Świetny ten film jest. Kocham go.
Każdy wie, że kota się z kolan nie zwala, żeby wstać, a już trzech to absolutnie, zatem mogłam "spokojnie" oklapnąć pod futrami kiwając tylko głową. Tym razem drzeć dzioba z reprymendą nie darłam. Poddałam się posylwestrowo.
Tym bardziej, że dzień się jeszcze nie skończył, a w planach było zawodowe
poinformowanie mnie, że stara jestem. W Nowy Rok. Bezczelność.
Jako, że mam jeszcze ok. 1,5 godziny, idę po herbatę, książkę i uzdrawiam
najbliższe 12 miesięcy. Prostować młodzieńczy umysł będę jutro. Kolejny rok.