28 lutego 2011

Sanderot

Nie opędzę się (nie to, że to nie jest miłe, ale już policja czyta, więc trzeba się opanować)
Seria Wspomnienia.

Młodzieniec wyszperał w skrzynce figurkę rycerza i zapamiętale się nią bawił. Akurat przechodziła w pobliżu ciotka młodzieńca.

T.: Ciociu, popatrz. To rycerz Sanderot.
C. (zaintrygowana imieniem): O, a co to?
T. (zdziwiony): No... rycerz.
C. (nadal o imieniu figurki): Nie, nie, ale skąd to wziąłeś?
T. (z wyraźną dezaprobatą w głosie): Z pudeła.

W zasadzie ciotka sama sobie winna. Pytania zadawała nieprecyzyjne. Diaboliczna tendencja do łapania za słówka utrzymuje się niezmiennie. Tak, wiem, przyznaję się.

15 lutego 2011

Kulfon, Kulfon


Matka się zbuntowała i kategorycznie stwierdziła, że czuje się urażona niewłaściwym zachowaniem, w związku z czym dla dobra postronnych zaprzestaje rozmowy. Nie da się przejść do porządku dziennego nad faktem tak jawnego lekceważenia, zatem przez 23 minuty głośno i dobitnie należy ją informować, że oto właśnie się z nią także nie rozmawia, że już nigdy nic się do niej nie powie, że jest się obrażonym. Po wspomnianych 23 minutach:

- Uprzejmie przypominam, że obiecywałeś do mnie się nie odzywać.
- Nie mówię do Ciebie. W ogóle nie mów do mnie, bo ja z Tobą nie rozmawiam. Jeśli myślisz, że będę z Tobą rozmawiał, to się mylisz. Już nigdy, nigdy, nigdy nie będę z Tobą rozmawiał, ...

(7 minut później)
- Mamo, MAMO! MATKA!!!
- Słucham.
- Nie mów nic! Pamiętaj, że nie rozmawiam z Tobą. Jeśli Ty ze mną nie rozmawiasz, to ja z Tobą też nie rozmawiam, ..
. (kolejne 5 minut perory).

"Kulfon, Kulfon, co z ciebie wyrośnie..."


09 lutego 2011

Osobliwości przedszkolne

Jak zawsze proces ubierania się do przedszkola przeciągał się w nieskończoność, bo młody fantasta zapamiętale opowiadał kolejną historię z życia jakiegoś stworka ubranie zakładając jedynie w krótkich chwilach zaczerpnięcia oddechu. Huknęłam więc, że prędzej mi ręka uschnie, niż mu pomogę i że nie wnoszę pretensji do faktu mówienia, ale na ile się ubierze do godziny "zero", to tak ubrany wyjdzie. Dziecko drgnęło wystraszone, przyspieszyło działania, ale widać, że coś tam "przemóżdża" w łebku. W połowie drogi do przedszkola usłyszałam dobiegające z dołu dziarskie:

- Przepraszam, ze nie słuchałem.
- Nie szkodzi. Przepraszam, że krzyknęłam. Ale rozumiesz...?
- Rozumieć rozumiem... Czy Ty jesteś pewna, że mnie lubisz?
- Ja cię kocham i dlatego chcę cię wychować na samodzielnego mężczyznę.
- Osobliwe.....
- odpowiedział mój syn cmokając głośno i kiwając głową.

01 lutego 2011

Klocki pod Grunwaldem


- MATKA!!! Jagieło bije naszego SZEFA! Dowódco, nie wygłupiaj się, WALCZ!

Po pierwszym wrzasku wyrżnęłam głową w szafkę zrywając się do lotu z przekonaniem, że co najmniej mi ktoś dziecko morduje. Po czym stwierdziłam, że to jeszcze nie ten wiek wprawdzie, ale niedługo zacznę niechybnie posikiwać przy śmianiu się.