Anioły Zamętu -
demoniczne istoty asuryczne chcące zlikwidować ludzkie "ja". Mehuman
- zamęt, Birta - burzyciel domów, Barbona - zagłada, Bigta – wygniatacz tłoczni
wina, Abatlia – ditto, Zetar – obserwacja i rozpusta, Karkas – kołaczący, anioł
zemsty...
21
kwietnia
Wiosna pełną gębą. Zwierzaki prą do prokreacji, po trawnikach nieostatnie w sezonie mlecze pną się w stronę słońca, a i ludziom się odbija atawistycznie. Dziecko ludź, choć mniejszy, zatem raczona jestem opowieściami z pogranicza szympansiej wiosenności.
- Mamuniu [samo w sobie dość oryginalne, przy wszędobylskiej "matce"], łabędzie widziałem, jak tańczyły. Powiem Ci, że pięknie. Podpływały do siebie i kręciły kuperkami [tu zaczyna się wizualizacja], a potem odpływały i znów przypływały, robiły serduszko i kręciły kuperkami, po czym odpływały i cały czas kręciły kuperkami... [przed oczami mam w zasadzie tylko wijące się po podłodze potomstwo machające zadkiem, łabędzi nie zdołałam sobie wyobrazić] W sumie dużo ptaków tańczy... [tu mi mignęło... nieznacznie... i te kuperki dopasowałam sobie całkiem po dorosłemu... czuć wiosnę].
I kiedy ogarnęłam czasoprzestrzeń, zabrałam się za niecierpiące zwłoki stada działań, odsapnęłam po milionie wykonanych, zaatakował mrukliwie:
- Ja jestem ślimak nagi... [łypnął zalotnie ślepiem] nie noszę muszli... tylko by zawadzała... arrrr...
Zmartwiałam, uniosłam brew na zaś i... wybuchnęłam śmiechem. Stonowanie. Żeby się nie spłoszył.
Machnął rzęsą.
Nie spłoszył się.
22 kwietnia
„Nazywam się Harbona, jestem jednym z siedmiu Aniołów Zamętu” - pomyślała matka.
Po czym z łazienki odezwała się pozostała "szóstka" jednym głosem:
- Mamo!...
24 kwietnia
I kiedy następuje ten moment, że przeklinasz w diabły rodzicielstwo, granica zniesiona, w myślach powoli dajesz się nieść rosnącej w tobie harpii, wyobrażasz sobie mrocznie, jak ubijasz, zakopujesz, a potem odkopujesz, palisz truchło, a ziemię posypujesz solą, kiedy wpadasz na pomysł histeryczny, bo gdzieś tam kojarzysz drugi paragraf artykułu sto czterdziestego ósmego, a masz plany rozbudowane na tę stronę muru, i kiedy z rezygnacją, choć nie beznadziejną zaglądasz do zapomnianej szafy... a potem... pasiesz się błogością... ocaliłaś czyjeś życie... na godzinę... póki czyta Thorgala.
Wiosna pełną gębą. Zwierzaki prą do prokreacji, po trawnikach nieostatnie w sezonie mlecze pną się w stronę słońca, a i ludziom się odbija atawistycznie. Dziecko ludź, choć mniejszy, zatem raczona jestem opowieściami z pogranicza szympansiej wiosenności.
- Mamuniu [samo w sobie dość oryginalne, przy wszędobylskiej "matce"], łabędzie widziałem, jak tańczyły. Powiem Ci, że pięknie. Podpływały do siebie i kręciły kuperkami [tu zaczyna się wizualizacja], a potem odpływały i znów przypływały, robiły serduszko i kręciły kuperkami, po czym odpływały i cały czas kręciły kuperkami... [przed oczami mam w zasadzie tylko wijące się po podłodze potomstwo machające zadkiem, łabędzi nie zdołałam sobie wyobrazić] W sumie dużo ptaków tańczy... [tu mi mignęło... nieznacznie... i te kuperki dopasowałam sobie całkiem po dorosłemu... czuć wiosnę].
I kiedy ogarnęłam czasoprzestrzeń, zabrałam się za niecierpiące zwłoki stada działań, odsapnęłam po milionie wykonanych, zaatakował mrukliwie:
- Ja jestem ślimak nagi... [łypnął zalotnie ślepiem] nie noszę muszli... tylko by zawadzała... arrrr...
Zmartwiałam, uniosłam brew na zaś i... wybuchnęłam śmiechem. Stonowanie. Żeby się nie spłoszył.
Machnął rzęsą.
Nie spłoszył się.
22 kwietnia
„Nazywam się Harbona, jestem jednym z siedmiu Aniołów Zamętu” - pomyślała matka.
Po czym z łazienki odezwała się pozostała "szóstka" jednym głosem:
- Mamo!...
24 kwietnia
I kiedy następuje ten moment, że przeklinasz w diabły rodzicielstwo, granica zniesiona, w myślach powoli dajesz się nieść rosnącej w tobie harpii, wyobrażasz sobie mrocznie, jak ubijasz, zakopujesz, a potem odkopujesz, palisz truchło, a ziemię posypujesz solą, kiedy wpadasz na pomysł histeryczny, bo gdzieś tam kojarzysz drugi paragraf artykułu sto czterdziestego ósmego, a masz plany rozbudowane na tę stronę muru, i kiedy z rezygnacją, choć nie beznadziejną zaglądasz do zapomnianej szafy... a potem... pasiesz się błogością... ocaliłaś czyjeś życie... na godzinę... póki czyta Thorgala.