24 czerwca 2016

Transformacja Lorentza opisuje własności przekształceniowe czterowymiarowego continuum czasoprzestrzennego.

- Ooo rany, rany, rany.

Dziwnym trafem emocjonował się w ramach publicznie dopuszczalnych. Poważnie rozważam odcięcie Internetu, w którym uparcie "trafia" na Oddział Bardzo Specjalny i rży przed monitorem upajając się szewskimi słowotokami osiemnaście plus. Powtarzanie jest kusząco zabawne do momentu trafienia wzrokiem na bardzo specjalny ruch zaczepów mojej żuchwy... i mój wzrok. Ten system sterowania zdaje się być coraz mniej efektywny. W każdym razie...

- I oni cofnęli się w czasie, i wszystko pozmieniali. Swoją drogą wolałbym, żeby nikt nigdy nie wymyślił wehikułu czasu, bo jego użycie mogłoby zaburzyć continuum czasoprzestrzeni, co sprawiłoby, że ostatecznie czas przestałby istnieć. Mniej więcej, patrz, tak by to wyglądało, nie odwracaj wzroku, ooo tak.

Wykonał kilka skomplikowanych fikołków dłońmi. 

- I nie byłoby niczego. Ani przeszłości, ani przyszłości, ani nawet tego co teraz.

#pięknie
#uczeń #przerósł #mistrza

Osz, ku...piiiiiip 

A dla zainteresowanych odcinek wspomnianej produkcji, wybrany na chybił trafił, nieszczególnie się lubuję.



22 czerwca 2016

Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa. ♫♪

Przed wystawą sklepu zoologicznego zaopatrującego kota z piekła rodem w specjalistyczne żarcie zmieniające stężenie wszędobylskiego amoniaku (bosze, nic w tym domu normalnym i prostym nie jest).

- Czyli, że jak Mańka [wspomniany kot z piekła rodem - przyp.aut.] kaputnie, to będziemy mieć świnkę morską... A może być królik? - gmera w kieszeniach, napisali "nie pukać w szybę", nie puka.
- Cokolwiek, co nie jest rybką, nie sika na kanapę, nie jest chomikiem i nie wymaga spacerów. Ergo może być królik - z zaciętym wyrazem twarzy wpychałam nabytą karmę do plecaka już oduczona przeliczania na łiskas.
- Więc królik i kot.
Zakrztusiłam się akurat nieszczęśliwie przełykaną śliną.
- KTO? No litości, no. Żadnych kotów. Z moim szczęściem będzie złośliwą bestią z półki "Oj, Grażynko, Grażynko, ty pulpecie", zresztą zwierzęta się upodabniają do opiekunów - dyskutować się nie nauczy po Tobie, za to po mnie charakter mieć może. Widziałeś Mańkę w pralce? "Grażyna, zamknij właz. Odlatuję." ! Żadnych kotów! Będę starą panną BEZ kotów. Co Ci się na koty nagle zebrało? - dusiłam się na trzecim biegu.
- Lubię koty. Po prostu lubię. Mańka jak była mała, nie była wredna. 
- Kto Ci tak nakłamał? Ty ją znasz dorosłą już i wierz mi, od maleńkości paskudna. Taki typ.
- To weźmiemy jakąś miłą. I pana kotka. Będą mieć kociątka. Jak się ma dzieci, to się jest milszym.
Zawiesiłam na nim ciężko wzrok. Naiwność i niech będzie, niewinność wymyka się ludzkim wyobrażeniom.
- Nie.
- Ołjesu. Będzie git.
- Nie! Może jednak po prostu kocura. Wytnie mu się jajka i jakoś przetrwam.
- OSZALAŁAŚ? Jak WYTNIE? Przecież to boli - gmernął nerwowo przy rozporku.
- Początkowo, ale potem nie boli i nie przeszkadza. Bez wycinki nie będzie kocura. Zresztą kotkę też ciachniemy. Maniuta nie ciachłam i guzkuje.
- To nie będzie kota. Ciąć zwierzaki będzie.
- I dobra. Ja jestem na tak.
- Jak będę mieszkał sam, to będę miał kota.
- Ale coś tam samowyprowadzającego się można przygarnąć, nie to że zupełnie jestem przeciwna.
- P o  m o i m  l o d o w a t y m  t r u p i e.

#dwa #lodowate #trupy
#zostaje #królik
#i #dobrze

 KOMENTARZE

18 czerwca 2016

A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój ♫

Burza pozbawiła głuchą wieś prądu. W ruch poszły planszówki, karty, świeczki i latarki. Z kurami wieś zapadła w sen. Noc w domu sąsiadującym z lipą pamiętającą Kochanowskiego i gruszą w odmianie z czasów Prus Wschodnich obfitowała w trzaski, szumy i odmierzanie odległości dachu od wspomnianych, gotowych się połamać. Pewnie z tegoż powodu o nieprzytomnej siódmej rano padło pytanie:
- Mamooo?
- To se pospałam
- miauknął rozczochrany zawój z kołdry.
- Mamoooo, a kto stworzył krakena?
- Nikt, sam się stworzył. Urósł taki.
- W sumie ocean to jego żywioł. Jakby go tak wyciągnęli do eksperymentów, to by się chyba zabił z nieszczęścia.
- Nie złapaliby go
- mruknęłam licząc na zakończenie inwigilacji.
- A Lewiatan? Kto stworzył Lewiatana?
- Bóg.
- się nie skończyło - Coś mam wrażenie, że w Biblii było o Lewiatanie, bo Kraken to mitologiczne.
- A nie Atlantydzi?
- Nie Atlantydzi.
- Czekaj, czekaj, jeszcze jedno było takie stworzenie.
- Potwór z Loch Ness.
- O właśnie, właśnie. I co on jest?
- Możliwe, że przetrwały dinozaur.
- I że on tę kometę przeżył?
- Meteor
- zgrzytnęłam spod koca.
- Meteor, tak, tak. I nie zaprosił kolegów, żeby tez przeżyli?
- To jezioro małe jest. Ryb by im zabrakło, zresztą niektóre dinozaury nie były wodne przypominam.
- A jak one zginęły od tego meteoru?
- Nie pamiętam, możliwe, że pyły zasłoniły słońce. Jedne dinozaury jedzą rośliny, a rośliny potrzebują słońca. I pewnie zimno się zrobiło bardzo. I jak nie ma tych roślinnych, bo zdechły, bo rośliny zdechły, to te zwierzęce zdechły. I przyjechał garbus i tutuuu...
- CO?!
- Co, co?
- zamrugałam w namyśle.
- Jesu. Śpij może.

‪#‎nadal‬ ‪#‎wieje‬
‪#‎istnieje‬ ‪#‎szansa‬ ‪#‎że‬ ‪#‎się‬ ‪#‎wyśpię‬

KOMENTARZE

16 czerwca 2016

Wojownik nie umiera w łóżku ze starości

Musiałam na chwilę zabrać dziedzica do pracy. Przeszło to to przez bramki, wdrapało się na pięterko, doczłapało do biurka, rozejrzało ciekawie, podało dłoń przełożonemu matki i:
- O, to ten młody człowiek. Cześć, cześć. Imię, nazwisko. [z kulturalnymi ludźmi pracuję - przyp. aut.]
Dziedzic przechylił głowę, uścisnął podaną prawicę i przechodząc do mocowania z tornistrem gruchnął:
- A ja się tak nie nazywam.
Bosze, jakie to niegrzeczne. Zrumieniałam wewnętrznie.
Wychodząc zawalczyło o czas antenowy na oczach kamer dobitniej jeszcze.
- Dzień dobry - dygnęła matka budząc szpilkami echo w korytarzu. - Dziecko na Boga, wita się - dodając cicho - to szef szefów był.
- Kolę mam w buzi - bulgotnął wzruszając ramionami zupełnie nie cicho i absolutnie nie uniżenie.


A później, później miał więcej szczęścia niż rozumu.


Nim do brzegu, to kilka faktów - dziadek Dżejek pracuje w szkole, dziadek ma wygląd "nie-wpieprz-alny", głos takoż samo.
Dziedzic póki co cherlawy jest. Za to ton ma bardzo "wpieprz-alny".
Podwórko szkolne. Czterech bossów boiska warujących przy huśtawkach. I dziedzic... Scena idealna do podręcznika samoobrony i tytułu pod ilustracją "potencjalnie niebezpieczna sytuacja, pod żadnym pozorem nie drażnić". Hitlerjugend nie czytało tego podręcznika, instynkt samozachowawczy ma dziewiczo nietknięty. Klasycznie przekonany o swojej nieśmiertelności zaczął przepychankę słowną, terytorium biorąc samozwańczo w posiadanie. W ryj by dostał niechybnie. Z nagła pojawiający się dziadek i jego charyzma ojca chrzestnego kwadratu wyciszyli bokserskie tańce nieletnich rzeźników. A terrorysta machnął czerepem, przewrócił oczami, majtnął parodię salutu w stronę adwersarzy i pufnął podkręcając głośność:
- Jesu, dziadku, co za buraki. Kazałem im kupić sobie tabletki na mózg.
Nie umrze to moje dziecko śmiercią naturalną.

KOMENTARZE

12 czerwca 2016

Stej in tacz

Weszłam do łazienki w roznegliżowanym momencie (jego zgody na wejście należy pomijać, nie czuje problemu w nagości, kiedyś mnie jak nic wezwą, że ekshibicjonista).

- Oj, ale że obrastają Ci już....? - Kiedyś obiecuję, mój mózg nadąży za słowami, tudzież zmienię im kolejność reakcji - Jaki Ty duży facet już jesteś!
- Ech, Krzysztofie Kolumbie... - parsknął pastą do zębów.

 KOMENTARZE

05 czerwca 2016

Długi weekend

potoczne określenie weekendu, gdy dzień bezpośrednio sąsiadujący z sobotą i niedzielą jest również wolny od pracy, najczęściej z racji przypadającego nań święta. "Wydłużanie" weekendu może odbywać się również poprzez wzięcie jednego lub kilku dni urlopu między dniem ustawowo wolnym od pracy a weekendem. 

- MAMO!!! Trafiłem styropian w penisa!!! - Pół miasta słyszało. Naciągnął cięciwę...

- Ależ weekend, ależ weekend - emocjonowałam się powłócząc powrotnie nogami. - Pro Defense, turniej, lochy i sale reprezentacyjne zamku, kombinacje podwózkowe w środku nocy [nieocenieni znajomi to skarb bezcenny - przyp.aut.], McDonald, Mundurowy Dzień Dziecka, konsole, lasery... Jak już zdołam wrócić, to obiecuję, że zachowam pozycję horyzontalną po padnięciu.
- Bo okryłaś się hańbą?
- zainteresował się znad mydlanych baniek.

‪#‎48do35‬ ‪#‎pamięć‬ ‪#‎krótkotrwała‬ ‪#‎zafiksowana‬ ‪#‎na‬ ‪#‎wyniku‬ ‪#‎starcia‬ ‪#‎laserowego‬ ‪#‎przegrałam‬ ‪#‎przecież‬


‪#‎technicznie‬ ‪#‎kopanie ‪#‎płytkich‬ ‪#‎grobów‬ ‪#‎mam‬ ‪#‎opanowane‬
‪#‎kupiłam‬ ‪#‎saperkę‬


KOMENTARZE