07 lutego 2018

Za niewinność

Północ skończyła ferie. Ferie niezbędne dziedzicowi. Ferie stanowiące respirator, odbojnik i bufor, boję, koło ratunkowe i łojesumamokiedyjużbędziewolneeee.
W każdym razie dobiegły końca. Nieodwołalnie.  Skazując na powrót do szkoły. A szkoła nie wybacza i za wolność płaci się cenę w długoterminowych pracach i sprawdzianach. Dziwnym trafem obowiązek szkolny w naszym domu ma dokładnie tę samą cechę, co miłość. Dzielony się mnoży... Nieszczęście klasówkowe ma zatem wymiar globalny omijając tylko Bazyla.
- Mamooo - chlipał zawzięcie w słuchawkę co i rusz charkocząc zawartością nosa uparcie stygnącą sądząc po odglosach na mrozie.
- Maaaammmooooo.
"Jedyny dzień w tygodniu wolny": pomyślałam rozpaczliwie i ostatecznie postanowiłam zyskać wiedzę w temacie chlipania.
- Bez histerii i do brzegu - zarządziłam.
- Pani od matematyki kazała zrobić plakat o czworokątaaaaach. Na piątek. Pani z przyrody poprawić prezentację o parku narodowym. Na następną lekcjęęę. A pani od polskiego wejść na Google Maps, wybrać miejsce na chybił trafił i opisać je krótko. W DZIESIĘCIU ZDANIACH! Śmiem twierdzić, że pani nie do końca rozumie pojęcie "krótkoooo".

Także ten.