29 sierpnia 2013

Nad Swentczk



Zapomniane turniejowe, czyli rodzina na wypasie.

RzCh (dorosły znajomy nazwany tak kryptonimicznie dla wygody, bo a nuż nie życzy sobie unieśmiertelniania) zażyczył sobie nawiązać kontakt werbalny z młodym człowiekiem. Onegdaj w Ostródzie na turnieju połączyły ich wyścigi resoraków. Młodzieniec, jak słusznie się Czytelnik domyśla, nie raczył tegoż faktu zapamiętać, nieśmiałe próby RzCh postanowił zatem odczytać dosłownie.
- Gdzie masz samochód? - tu warto nadmienić, że RzCh jest osobnikiem od długich lat pełnoletnim, natomiast Terror długo jeszcze nieletnim.
- Nie mam. - Spojrzenie sugerujące coś na kształt lekceważenia adwersarza, ciut nie uniesiona prawa brew matki-gestapo.
- Dlaczego nie masz?
- ... Bo mam siedem lat?


tadam...
wstyd się przyznać...

Hitlerjugend wszedł w środowisko, wprawdzie sama instytucja dziewczyny nie stanowi o jego samopoczuciu, ale za"laskami" się zechciał uganiać [tu należałoby zrobić jakieś przeszkolenie pedagogiczne męskiej populacji odtwórców - przyp.aut.]. Nieuchronnie nadszedł czas pożegnań. Wiek ma swoje wymagania, hrabiątko uznało, że zmęczone i życzy sobie udać się na spoczynek. Bąknął dobranoc w dopiero rozpoczynający zabawę tłum dorosłych i sunie. Przepiękne małe dziewczątko jeszcze obecne na spędzie [dziewuszka była członkiem tubylczej fauny - przyp.aut.] stało sobie grzecznie przy trasie Terrorysty. Rozbawiony tłum podłapał temat i rozległo się gromkie "Buzi!". Dziewczę było młodsze, niedoświadczone (nie to, że akurat Terror to szczególny bawidamek, ale turniejowy wyjadacz, samo działanie jak nie z autopsji, to z obserwacji zna), zatem stało spokojnie, ciekawie patrząc na spiętego Terrorka. A młody niespiesznie rozpoczął przysuwanie oblicza do współtowarzyszki niedoli. Współtowarzyszka nie wykazała aktywności, co nie do końca odpowiadało młodzieńcowi. Jako, że wyższy był, to w danym momencie wisiał nachylony widocznie oczekując rewanżu. Nie doczekiwał się, zatem westchnął dramatycznie i "subtelnie" wypalił w kierunku eterycznej małej kobietki:
- To całujesz się czy nie?
Dziewczę się spięło, na co nieocenione hrabiątko cmoknęło z rezygnacją partnerkę w policzek i złapawszy matkę za rękę ruszyło do miejsca sypialnego.

Wniosek? Dziecko mam taktowne, celujące w dyplomacji i obyte w temacie kontaktów interpersonalnych.
Ubić, to mało.
Może ja się przestanę do niego przyznawać? W dowodzie go nie mam...