07 stycznia 2015

Między Bogiem a ...



Dziś pod znakiem - prostą drogą od religijnych rytuałów do kobiecego biustu w myśl zasady, że o czymkolwiek się nie zacznie, skończy się na dupie, z całym szacunkiem (cytując cycatego Ojca z tym szacunkiem, nie tylną częścią pleców). 

- Mamo, a skąd się wzięła Gwiazdka? [tu już mogę sobie wielką, ale w mowie nie zauważysz - przyp. aut.]
W myślach westchnęłam rozdzierająco, bo ja tej astronomii pasjami jednak nie lubię, w myślach nadal przetrząsnęłam półki z encyklopediami, jeszcze raz tak profilaktycznie i na zaś westchnęłam, i zaryzykowałam uściślenie:
- Dookreśl uprzejmie, która? Jakakolwiek? Ta tam?
- Nieee, ta co teraz była
[choinkę rozparcelowaliśmy chwilę temu - przyp. aut.]
Wzdechłam se na luz wrzuciwszy.
- Chrześcijanie celebrują narodziny Jezusa wtedy. Generalnie to datę akurat sobie wybrali, żeby poganom nabruździć, znaczy tym co to wierzą w Odyna choćby, albo ... Swarożyca, czy Peruna, bo akurat Jezus to Baranem był podobno.
- Ahm. A ten Swa-ro-życ, to czego był bogiem?
[ etap ma dziecko wtłaczania bogów, bogiń i pomniejszych bóstewek w każde działanie i miejsce z lubością odkrywając, że jednak tabuny ich ludzkość miała - przyp. aut.]
- Zdaje się, że bogiem ichnich bogów, coś jak Zeus.
- Rozumiem
[ mitologia grecka mniej więcej młodzieży znana - przyp. aut.] - A kiedy się urodził Jezus?
- Twierdzą, że w kwietniu, jak ciocia, czyli wiosną.
- A ja?
- A Ty w sierpniu, latem, w wakacje.
- Łoho, to ja miałem wakacje od początku.
- Przyjmijmy, tylko...
- ...Tylko nie umiałem jeszcze z nich korzystać.

- Poniekąd. Na początku raczej...
- ... Rzucałem się na Ciebie!
- ?
- Wiesz, cycusie.


Wzdrygłam się pamiętając.