21 stycznia 2015

Szach mat



19 stycznia
Dziecko spytało w tygodniu zeszłym po opowiedzeniu w co i z kim się bawili, jak w szkole i ogólny ślizg po godzinach minionych:
- Mamo, a tata zrobił Ci seks?
Jedna strona ekranu skype zamarła na ułamki, druga rzekła niezrażona (praktyka czyni mistrza):
- Oczywiście, inaczej nie byłoby Ciebie.

... Pierwsza strona wykazała się później trzeźwą oceną sytuacji brnącej w niekoniecznie istotne na etapie dzieciństwa szczegóły:
- A powiedz Ty, czym jest według Ciebie seks?
- Eee, nooo to mężczyzna kładzie się na kobiecie, albo kobieta na facecie. Trzeba być nago. A potem się maca piersiątka, siusiaka i inne miejsca.
- Dotyka, głaszcze
- żachnęła się matka w odruchu.
- Nie..., bo to trzeba tak ściskać. I tyle. No można się jeszcze całować.

Cóż. Obie strony ekranu westchnęły w uldze ewentualne rozszerzenia tematu planując na nieokreśloną przyszłość.

A w weekend dzieć z dziadkiem strzelać poszedł. Podzielili zadania w obliczu posiadania jednej snajperki. Słyszę zza okna:
- Żołnierzu Pampuch, do ładowania!

Dziadek konkretny jest, ale co mi się i gdzie zagotowało publicznie pomińmy.

20 stycznia
Wraca człowiek z pracy, z zebrania szkolnego, uchetany jak perszeron za pługiem, z realną wizją ulubionej dra House'a, planem pakowania szpitalnej torby, ambitnie gniecie kopytka babrząc się okrutnie, gdy uszczęśliwia go pukanie do drzwi, a dobitniej uchachuje to co za nimi (tak się ma, jak się wizjera nie używa uparcie) - o radości, świadkowie Jehowy.
Westchnęłam.
- Co pani sądzi o korupcji?
- (ło matko) Była, jest i będzie. Od zarania dziejów śmiem twierdzić. Taka ułomna ludzka natura.
- A czy wie pani, że Biblia...
- Że się niegrzecznie wtrącę, ale czy zamierzamy mówić o tym zbiorze ksiąg, który l u d z i e uznali za kanoniczne na soborze w zdaje się trzecim, czy czwartym wieku naszej ery?

- Ale obecne czasy...
- Każdy wiek był obawiam się kiepski dla żyjących w nim ludzi. Każdy miał swoje armageddony. I każdy się kiedyś skończył
- oparłam czoło o framugę w geście rozpaczy nad sama sobą nieumiejącą spławiać, gdy wtem frontem do świadków, a mnie za plecami, przekicał rozradowany Wojciech rzucając mimochodem:
- I dni chwały Rzymu miały swój kres.
Szach mat.
Poker face zachowałam i przytaknęłam zgodnie, świadkowie nie zachowali. Pożegnali się w pośpiechu.
Tej sentencji nie nauczyłam go ja. Chyba...