Wczorajszego wieczora dziecko sobie przypomniało świtkiem przed południe, że
jeszcze jedna praca domowa. Po dniu pełnym atrakcji z orkanem Feliksem,
przebijaniem szyb przednich w dziadkowych autach i malowaniem farbą zwarzoną
drzwi awaryjnych nocna pora z klejeniem obrazka widziała mi się słabo.
Wzdechłam, poinstruowałam, co i w jakiej kolejności i zostawiłam, niech robi.
Słyszę:
- Cóż, takie to życie jest. Pełne niepowodzeń... - nim zdołałam w proteście
odpowiedzieć, padło - I pełne zwycięstw.
Nie da się ukryć - misz-masz.
Popołudniową porą ze szkoły wychodząc, w drzwiach przez młodę dziewczę
przepuszczeni:
- Dzięki maleńka.
- ?
- No, no. Wydawało mi się, że to mała dziewczyna była, czyli dobrze powiedziałem.
- ?
- No, no. Wydawało mi się, że to mała dziewczyna była, czyli dobrze powiedziałem.
A już nad lekcjami się matce na wyznania zebrało. Nie przeanalizowała.
- Czujesz się kochany? ["Salę samobójców" obejrzałam...]
- Przez laseczki to nie bardzo, chociaż kilka się do mnie uśmiecha.
- Przez laseczki to nie bardzo, chociaż kilka się do mnie uśmiecha.
... Rozważam mechaniczne czyszczenie genów... zaraz po obszernym wykładzie
na temat seksistowskiego podejścia do kobiet ujawniającym się w używanym
słownictwie ergo językowy obraz świata.