Dziś niby nic. Się dzieć u gastroenterologa (trudne słowo)
niczym basza (nie to, że „Wspaniałe stulecie” oglądamy, mówi się tak po prostu)
na kozetce z kończynami górnymi pod głową rozłożył, przed ważeniem tenisówki
trzy razy równo ustawiał, a przed odjazdem na wakacje z ojcem stwierdził, że
ojcu tyłka podcierał nie będzie, bo wspomniany ojciec bardzo już dorosły facet
jest i umieć umie... za to.... ....
JEEEESSSSSTTTTTT!!!!! NARESZCIE! Po 21 miesiącach walki
wybitnie nierównej wynik Terror vs celiakia 1:0!
Nie to że zwalczyliśmy, prostuję natentychmiast, bo genów nie wypłuczesz, ale przynajmniej z 496 jednostek przeciwciał zeszliśmy do 2, co oznacza, że glutenu w tkankach brak, wypłukaliśmy zastanego paścia.