07 marca 2017

Miłość w czasach zarazy

Przetrwałam chirurga, polski NFZ, zapowiedź wojny patrząc na hekatombę w Biedronce i zebranie szkolne, podczas którego dwukrotnie zapewniałam telefonicznie w konspiracji pod ławką dziedzica, że otóż nie, nie było o nim niczego złego mówione. Jedno przewrócenie oczami po wystąpieniu jak zawsze niezawodnej klasowej jęczybuły później dobił mnie nad grochówką potomek.

- Matka. Pytałem dziadków i powiedzieli, że byłem kiedyś chudy. Byłem? Jak patyczek? Lubiłaś mnie wtedy?
- Byłeś
- syknęłam znad majeranku - Zawsze Cię lubiłam. Wtedy też.
- Ale chudy chudziutki?
- Jak patyczek.
- ... No wiesz?!
- Zawrzał świętym oburzeniem. - Ja Cię przepraszam, ale nie każdy chce słyszeć, że był kiedyś chudy!!!
Zapomniałam o mruganiu. (Wiecie, że mięsień powiekowy pracuje dziennie 50 tys. razy? - junior przerabiał budowę oka)
- I w ogóle to mi powiedz skąd wiedzieć, że się kocha?
osz rany...