05 listopada 2019

Rzórafiufka

Wieczór wtorkowy wyjątkowo wolny, bo się Matce Gestapo wyłączył stały pokrzyk, bo oklapła po zdaniu sobie sprawy z tego, że transport nowej pralki ustawiła klikiem na przyszły wtorek jednak, nie na ten teraz (żeby życie było wieczną przygodą wystarczy być Matką Gestapo, jest w tym zakresie niezniszczalna), obiad zjedzony, cisza, spokój. Matka pukła w smsy.
- O, o czym rozmawiacie? 
- Te, bez żurawiów w cudzą korespondencję. Spadufka.
- Oj tam, oj tam - chichotnął dziedzic - to o czym? - usiłował odcisnąć czoło na ekranie.
- O seksie - wypaliła matka licząc na naturalną odrazę i zanik zainteresowania.
- O, temat w sam raz dla nastolatka - to się przeliczyła...
- Bosze. To o mojej pupie akurat - próbowała usilnie zbić z tropu zainteresowanego.
- To też mogę. Jest duża... - niefrasobliwość zadźwięczała pod sufitem.
A matce prawa brew zarysowała potylicę. I straciła argumenty.
Tym razem.
#onmiugotujemózg
#umarnęzjegospostrzeżeniami
#bojęsięznimrozmawiać