07 lutego 2014

Ciał obcowanie w odwróconym porządku chronologicznym



Rzekomo dzieci dojrzewają teraz szybciej, a na pewno szybciej chcą dorównać umiejętnościami gwiazdom porno, względnie dłużej żyją w przekonaniu, że telewizja nie kłamie, a skomplikowane procedury paramedyczne i paralityczne drgania nad ciałem partnera w kocim wrzasku to zupełna norma w ciał obcowaniu. Seksie znaczy. Zatem wychowanie seksualne w domu należy wprowadzić z ostrożna, ale podobno również wcześniej. Nadal zwlekam z omawianiem samego aktu licząc na oświecenie lub zbawienie, bo może zapomni... o naiwności. W każdym razie dzieci zdobywanie wiedzy zaczynają niejako od końca procesu, a praktykę usiłują nabyć w trybie odwrotnym. Nie dziw, że się gubią. A dokładniej - seks jaki jest, większość wie, jednakże seks seksem, ale ma tę właściwość, że w zasadzie służy prokreacji. Tak biologicznie. Przyjemność to skutek uboczny, żebyśmy się rozmnażali choćby przez przypadek. W każdym razie tejże prokreacji tyka pierwsze pytanie posiadanego potomka - skąd się biorą dzieci? Ten etap mamy za sobą. Na ten czas wystarczało prozaiczne, że z brzucha mamy. Potem rzecz jasna było - A jak się tam znalazło? To jajeczko mamy i plemniczek taty... sratatata. Znacie, wiecie. Takie demo do przyszłości (stąd słynne terroryścine: Tato, a miałeś zdrowe plemniki jak mnie robiliście?).
Nie taka poranna rozmowa dzisiejsza weszła na wyższy poziom, względnie dalszy chronologicznie.
- Mamo! - drze się młode z przedpokoju
- Słucham Cię intensywnie - drze się matka z łazienki. To najpopularniejsza w tym domu forma komunikacji, choć wspomniane pomieszczenia dzieli od siebie dokładnie 3 do 5 kroków siedmiolatka z długimi girami.
- Jak ja sobie tę kość połamałem?
Aha, zaczyna się. A już spokój był.
- Jak się rodziłeś.
- To znaczy? Jak się człowiek rodzi?

Wiedziałam, że brak fakultetu z medycyny mi wyjdzie bokiem przy nim.
- Dziecię rosnące sobie w brzuchu mamy, w odpowiednim dla siebie czasie, najczęściej to okolice 9. miesiąca, postanawia już stamtąd wyjść. I kiedy wychodzi, to to jest poród, rodzenie się.
- Dlaczego 9 miesięcy?
- Tyle mu potrzeba, żeby mu wszystko spokojnie urosło i żeby mogło dalej rosnąć już poza mamą. Pamiętaj, że z maleńkiego jajeczka rośnie do sporych rozmiarów. To musi potrwać.
- Aha. A jak wychodzi z mamy?
- Najczęściej takim tunelem. Bardzo wąskim. Ale czasem trzeba naciąć mamie brzuszek i wyjąć malucha
- nie nauczę się omijania wyjątków.
- Jezu, przecież byś umarła! Jak ja wychodziłem?
- Ty tunelem. Nie umarłabym, bo tylko skórę przecinają, a potem zszywają.
- Jak dobrze, że się nie zapisałaś na to przecinanie. Martwiłbym się. A wiesz, że nic nie pamiętam.
- To raczej nagminne, nikt nie pamięta.
- A miałem otwarte oczy?
- Nie sądzę, aczkolwiek nie dam sobie za to ręki odciąć.
- I wtedy złamałem?
[ obojczyk - przyp. red.]
- Wtedy.
- Bo się pchałem?
- Miałeś szerokie ramiona, a tunel był ciasny.
- Bolało Cię?
- Bolało, ale dostałam zastrzyk, po którym bolało mniej.
- Szybko wyszedłem?
- Jak już postanowiłeś wyjść, to raczej sprawnie poszło. Jednak długo nie chciałeś.
- Aż w końcu mój organizm postanowił już wyjść.
- Mniej więcej.
- Rozumiem. To wracam do klocków. Dzięki.

On śpiewająco, a ja spociłam się z wysiłku intelektualnego. Kiedyś dostanę udaru, względnie wylewu (które to apopleksja?), ewentualnie uduszę się, albo jego.