02 września 2014

Dzień, w którym zatrzęsła się ziemia... czyli kolejny rok szkolny



1 września

Druga klasa w toku.
Ze słów ciotki wyłania się obraz toćka w toćkę zgodny z jakimś zdjęciem klasowym z wnętrza netu, na którym to w tłumie obyczajnie buziami odwróconych do fotografa dzieci jedno odwrócone jest zadkiem:
"Pani mówi, że on z nią dyskutuje, taaak? Z pięciu ją obległo i nie dało jej dojść do słowa, a Wojtek sobie cicho siedział, w nosie dłubał..."

28 sierpnia

Czuła konwersacja pod gabinetem ortodonty:
- Bee.
- Chamie Ty.
- No wielkie sorry! Zołza.
- HA! Nie ulęże wrona gawrona. Zatem jesteś zołzem. Wygrałam.
- Ha Ha! Nie ma takiego słowa "zołzem"! WYGRAŁEM!


Wracając z polowania na tornister z klonami:
- Rany, jak gorąco... Mamo, jak upadnę...
- Złapię Cię za nogę i będę wlec.
- Dobrze. Tylko uważaj na kamienie, żebym się nie zabił. A jak mnie dowleczesz do domu i będę nieprzytomny, idź do lekarza.
- Dobrze.
- Dobrze, plan awaryjny mamy jakbym opadł z sił.


Nikt nigdy nie twierdził, że wśród nas jest osoba dorosła...

27 sierpnia

Przyjechał. Zerknął do lodówki. Grzebnął w zimnych czeluściach. Miętosząc w dłoniach opakowanie z pałeczkami sera szedł do kanapy mrucząc:
- Kochanie, jak ja się za tobą stęskniłem.
Zerknęłam z niemym pytaniem.
- To do sera było - mruknął nawet nie podnosząc wzroku.

My presses...