Tym razem przepis najbanalniejszy na
świecie. Wbrew pozorom ten sposób żywienia nie odbiega jakoś drastycznie,
kwestia zmiany pewnych przyzwyczajeń tylko.
- Co... to... jest?! Co TO jest, pytam? Jakie miały być placki? Pytam, jakie
miały być? Ziemniaczane, prawda? Ziemniaczane! Boże mój, to groszek jest!
Groszek! Nie ziemniak! Dlaczego, pytam? Jaki jest przepis? Wystarczy przecież
trzymać się przepisu! Następnym razem, mamo, jak dodasz groszku, to możliwe, że
tak się wkurzę, że będę musiał tropić i niszczyć KAŻDY groszek na świecie!
W zasadzie zjadł i tak. Jednak... kilka tylko. Bo ... groszek...
Banalny przepis na placki ziemniaczane służące przemyceniu każdego rodzaju
warzywa, jakie wpadnie Wam w ręce (nieszczęsny groszek niestety uparcie nie
chciał się zmielić na warzywną papkę i wybitnie się odróżniał kolorystycznie).
PLACKI WIELOWARZYWNE
Ziemniaki (kilka, ile nie wiem, bo
nie pomyślałam, żeby policzyć)
dwie garście zielonego mrożonego
groszku
mrożone: seler, por, marchew (można
wszelkie natki dodać i insze dziwności, mrożonki dobrze się ścierają w
maszynce)
cebula
jajko
sól, pieprz
ze dwie łyżki mąki ziemniaczanej
(ciągle zastanawiam się właściwie po co, kiedyś jej nie dodam, bo jak się
czasem zapędzę, to sprawia, że placki mają konsystencję dętki po usmażeniu)
Warzywa zetrzeć na papkę (surowe), dodać całe jajko do masy, mąkę, przyprawy
i smażyć z obu stron na złoto w formie niewielkich placuszków. Można je też
upiec (nie będą takie chrupiąco złote, raczej bladzieńkie), względnie zetrzeć
na dużych oczkach warzywa, resztę dodać bez zmian i smażyć takie
"treściwsze".
Podawać na sucho, ze śmietaną, z sosem jakimś, dowolnie.
Podawać na sucho, ze śmietaną, z sosem jakimś, dowolnie.