11 listopada 2014

Placki ... ziemniaczane?



Tym razem przepis najbanalniejszy na świecie. Wbrew pozorom ten sposób żywienia nie odbiega jakoś drastycznie, kwestia zmiany pewnych przyzwyczajeń tylko. 

- Co... to... jest?! Co TO jest, pytam? Jakie miały być placki? Pytam, jakie miały być? Ziemniaczane, prawda? Ziemniaczane! Boże mój, to groszek jest! Groszek! Nie ziemniak! Dlaczego, pytam? Jaki jest przepis? Wystarczy przecież trzymać się przepisu! Następnym razem, mamo, jak dodasz groszku, to możliwe, że tak się wkurzę, że będę musiał tropić i niszczyć KAŻDY groszek na świecie!
W zasadzie zjadł i tak. Jednak... kilka tylko. Bo ... groszek...
Banalny przepis na placki ziemniaczane służące przemyceniu każdego rodzaju warzywa, jakie wpadnie Wam w ręce (nieszczęsny groszek niestety uparcie nie chciał się zmielić na warzywną papkę i wybitnie się odróżniał kolorystycznie).

PLACKI WIELOWARZYWNE

Ziemniaki (kilka, ile nie wiem, bo nie pomyślałam, żeby policzyć)
dwie garście zielonego mrożonego groszku
mrożone: seler, por, marchew (można wszelkie natki dodać i insze dziwności, mrożonki dobrze się ścierają w maszynce)
cebula
jajko
sól, pieprz
ze dwie łyżki mąki ziemniaczanej (ciągle zastanawiam się właściwie po co, kiedyś jej nie dodam, bo jak się czasem zapędzę, to sprawia, że placki mają konsystencję dętki po usmażeniu)

Warzywa zetrzeć na papkę (surowe), dodać całe jajko do masy, mąkę, przyprawy i smażyć z obu stron na złoto w formie niewielkich placuszków. Można je też upiec (nie będą takie chrupiąco złote, raczej bladzieńkie), względnie zetrzeć na dużych oczkach warzywa, resztę dodać bez zmian i smażyć takie "treściwsze".
Podawać na sucho, ze śmietaną, z sosem jakimś, dowolnie.