Rok temu za miesiąc będzie, jak znany zastany świat sięgnął do genetyki i
flaków doskonałego DNA Terrorysty ;)... Wszystko potoczyło się szybko. Da się z
tym żyć. My żyjemy, zatem...
Głowa do góry. To tak tytułem wstępu.
Najpierw było cycowanie. Tak klasycznie, po bożemu. Krótko potem
równolegle zaczął się romans z butelką, mleczarnia się zbuntowała, popyt
przewyższał podaż. Terrorysta od zarania dziejów przypominał żółwia z bajek
Disneya o wampirzej karnacji, wielkich oczyskach i nadmiernym wydłużeniu
kończyn - genów nie wypłuczesz, nie miał po kim być Herkulesem. Zdrowie
monitorowane nieprzerwanie nie skłaniało do refleksji - no, typ taki. Po
jakże pięknym żywieniowo pierwszym roku, kiedy wszystko co dało się przeżuć
stanowiło pożywienie przyjmowane nader chętnie, nastąpiło niejadkowanie. Nadal
w granicach ogólnie przyjętych norm. Dzieci tak mają. Kolejne bilanse
wzorowe. On z wiecznie przyklejoną do górnego kończyna bułką, ja co
tydzień piekąca nasz domowy chleb na zakwasie, gniotąca makaron do ukochanego
rosołu... Przedszkole zdrowotnie przechodzone wyśmienicie, zgrało się ze
skurczowymi bólami brzucha. "To funkcyjne, proszę pani... Dzieci tak mają,
wszystko im się w brzuszku kanalizuje... Podstawowe wyniki krwi/moczu/kału w
normie... Pasożytów brak... Markery wątrobowe prawidłowe... Wymazy/posiewy
ok... USG jamy brzusznej i nerek jak najbardziej w porządku... Siatki centylowe
piękna połowa... żadnych objawów, żadnych powodów do niepokoju..."
Skłamałam. Przerysowałam. "Histeryczka" - myślałam o sobie gdzieś w
głębi z wyrzutem. Oj, chciałam wiedzieć. Wyczerpać możliwości diagnostyczne, bo
nie ma boleć, bo tak, kaprys mam... Skierowanie do gastroenterologa. Miesiące
czekania. Kolejny wywiad, spowiadanie się z prowadzonych od miesięcy
notatek, konsystencji kup, składu pomidorowej i wytrzepanej z sieci szczątkowej
wiedzy (wychodziło mi zapalenie jelit "najgroźniej", bo tylko to
jakoś pasowało). Kolejne kłucie. Ostatnie miało być. Uspokoić miało. Miała być
rodzinna anegdota opowiadana wnukom przy Wigilii. Dwa tygodnie później głos w
słuchawce: "Jest źle. To celiakia. 150 to dużo, on ma 496. Proszę się
zgłosić po skierowanie do szpitala na gastroskopię z biopsją jelit."
Pamiętałam nadal doskonale, czym jest nasz... jego nowy "wróg". Wtedy
nie pasował żaden objaw. I nadal nie pasował. Poza jednoznacznym wynikiem krwi.
Pfff. Do końca mówili: "Ale nie boli? To jeszcze nic nie znaczy,
spokojnie. Dobrze będzie." Wierzyłam. Do końca nawet. Poszło z górki.
Gastroskopia - ubytki, nacieki, dramat. Biopsja - III C w skali do ... III C,
autostrada do nieba, czysto w jelitach. Diagnoza - celiakia pełnoobjawowa (bez
objawów, żeby nie było za klasycznie).
Czy zawalił się nam świat? Absolutnie nie. Wystarczył tydzień, żebym
wchłonęła wszystko, co można wiedzieć, zachichotała nad ironią losu i zakasała
rękawy.
Zawalać zaczął się później...
Tak, pokrótce zaczyna się i właściwie kończy historia Terroryścinej
trzewności (terminalnie będzie teraz "tylko" towarzyszyć mu
cielaczkowatość w żywieniu). A poniżej pokrótce, czym ta tajemnicza bezglutność
jest.
Celiakia - (choroba trzewna) to trwająca całe życie
immunologiczna choroba o podłożu genetycznym, charakteryzująca się
nietolerancją glutenu. Działający toksycznie gluten prowadzi do zaniku kosmków
jelita cienkiego, maleńkich wypustek błony śluzowej, które zwiększają jego
powierzchnię i są odpowiedzialne za wchłanianie składników odżywczych. W
efekcie toksycznego działania glutenu wchłanianie pokarmu jest upośledzone, co
prowadzi do wystąpienia różnorodnych objawów klinicznych.
źródło: http://www.celiakia.pl
źródło: http://www.celiakia.pl
Gluten to białka roślinne obecne w ziarnach zbóż pszenicy (tu też
orkiszu), jęczmienia i żyta. Owies teoretycznie uznawany za bezglutenowy jest
niestety najczęściej silnie zanieczyszczony ziarnami gluten zawierającymi, więc
włączany jest do zbioru zbóż "zakazanych". Gluten nie ma w zasadzie
wartości odżywczych, jednak dzięki niemu ciasto i wypieki są pulchne, sprężyste
i zwarte. Produktami naturalnie bezglutenowymi są: kukurydza, ryż, ziemniaki,
soja, proso, gryka, tapioka, amarantus, maniok, soczewica, fasola, sago, sorgo,
orzechy, a także mięso, owoce i warzywa. Niestety najczęściej nie wystarczy
wykluczyć tylko mąk, pieczywa i makaronów. Konieczne, a w przypadku celiakii
bezwzględnie, jest wykluczenie każdego produktu zawierającego lub choć mogącego
zawierać nawet śladowe ilości glutenu. Dla celiaków każda ilość glutenu
jest po prostu toksyczna. Dieta bezglutenowa zatem jest niebywale restrykcyjna.
W tej kategorii będą przepisy bezglutkie: autorskie, zapożyczone, z
uwagami... różne jednym słowem, ale sprawdzone i żarte u nas przez glutka i
bezglutka, czyli do wciągnięcia. Może się komuś przydadzą. Oby... :)