Wieczorne rozmowy odbywają się czasem z powodów rozlicznych drogą
telefoniczną za pośrednictwem wyekspediowanych osób dorosłych. Tak było i tym
razem.
- Hej Wam i jak się wszyscy czują?
- Miód malina - odpowiedział dziadek
- Pigułę młody dostał?
- Dostałem - z tła pruje ryjca "młody"
- Grzeczny jest?
- Dzień piżamkowy sobie urządził (to może znaczyć zarówno, że jest, jak i że nie jest, ale wolałam przyjąć wersję pozytywną).
- Katar ma? (informacja istotna szpitalnie)
- Mam - pruje tło.
- Nie ma - w tym samym czasie oznajmia babcia, też w tle.
- Jak nie mam? Mam - na dowód Terrorysta usiłuje, słyszę, wessać sobie mózg
- Babcia mówi, że nie masz - włączył się dziadek zawsze po stronie babci.
- Babcia się nie zna na katarze. - oznajmiło dziecko dobitnie.
Kilka sekund później w tle słyszę:
- Drap, drap babciu. Świetnie. Wyżej, wyżej. Prawy boczek, lewy...
Niepojętym sposobem dzieci nigdy nie osiągają tak spektakularnych wyników w owijaniu rodziców wokół palca, jak później pyskate wnusie. I choć płeć może oznaczać, że pyskacz wszedł w fazę młodocianego Adonisa, to w rzeczywistości dziadek jest dokładnie tak samo mięciutki wobec kolejnego nosiciela swojej krwi i nazwiska, jak babcia.