25 października 2013

Brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki...



Ubieramy się. Szkoła czeka. Tym razem rodzicielka postanowiła założyć kieckę, się trafił okaz skomplikowany, bo z kapturem i w procesie walki z odzieniem i płaszczem, kaptur został wdziany.

- Ooooo, nooooo... ładnie, ładnie. Wyglądasz jak eMKa (dotąd mnie zastanawia, czy to komplement był – postać z kreskówki ta eMKa jest).
- A co? Lubisz takie dziewczyny... - się niezdrowo zainteresowała matka
- No weź! Ty nie jesteś kobietą!
- ... jak eMKa? Nie dałeś mi dokończyć.

- Blondynki lubię, przypominam.
- Jasne, jasne. Blondynki. Pytam tylko czy tak się ubierające, tak zachowujące... Zaraz, zaraz. Jak to nie jestem kobietą? Protestuję, kim jak kim, ale akurat kobietą to ja jestem.
- Mamo, nie jesteś kobietą dla mnie. Dla mnie jesteś mamą.


I nici z podobno tak popularnego "żenienia się" małych chłopców z mamami. Potwór plany matrymonialne ma tylko wobec wysokich, szczupłych blondynek. Szybko dorósł.