Służba nie drużba, jak mawiali przedwojenni
oficerowie. A genów nie wypłuczesz, jak zwykłam mawiać ja, ale o tym później.
Wracając do obowiązków szkoła charakteryzuje się wymaganiem wczesnego
wstawania, co dla Terrorysty nawet na wspomaganiu nie jest łatwe (nie oszukujmy
się - przypadłość popularna). Matka gestapo ma jednakże ścisły grafik,
działania wyliczone co do minuty i pod linijkę, nie ma przewidzianych
odstępstw.
Porą ranną, świtem wczesnym:
- Synu! Wstajemy! Nowy dzień i
takie tam. No dawaj, dawaj.
- O matkoooo! Mamo! Zmęczony
jeszcze jestem.
- No już, już. Dajesz.
- Do diabła! Co za okropna matka.
Nie ma okropniejszej matki na świecie!
- Aha. Toś Ty okropnej matki jeszcze
nie widział. Moja była w budzeniu okropniejsza.
- O, patrz - zainteresowało się
cierpko dziecko - Odziedziczyłaś...
Jak zwykle nie przeanalizowałam pełnej liniowości swojej wypowiedzi. Aż
szkoda, że te neurony nie działają tak błyskawicznie przez całe życie. Eee...
Cofam jednak. Znów nie przemyślałam...