Jako, że matka przyucza syna do
działań gospodarskich głośno zauważając, że etat pokojówki nie stanowi
wymarzonego kierunku jej rozwoju i zamierza wychować osobnika zdolnego do
samodzielnej egzystencji, młodzieniec jest uraczany najróżniejszymi
obowiązkami. Dziamga natenczas jeszcze intensywniej, jak się czytelnik słusznie
domyśla, matka zazwyczaj raczy tego faktu nie odnotowywać (jak zauważy, to
znaczy, że nastąpiła eskalacja dziamgu, a tym samym eskalacja napięcia
matczynej cierpliwości ergo kolejne oblicze domowego armagedonu). Rodzicielka
wspomniana posuwa się w swojej kreatywności do bardziej lub mniej (zazwyczaj
mniej, co jest niestety bardziej nieprzewidywalne) przemyślanych sposobów na
uatrakcyjnienie, a tym samym utrwalenie w potomku myśli o sprzątaniu. Zazwyczaj
skutkuje, często miewa skutki uboczne.
Porą ranną:
- ...a potem założę gumowe
rękawiczki i ...PODBIJEMY ŚWIAT!!!
(Tu zabrakło diabolicznego chichotu
dla wzmocnienia efektu)
- Hę? - matka zabłysła
niewysłowioną erudycją... (czasem tak ma)
- Znaczy..., że... umyjemy babci
wannę. - wyszczerzyło się dziecię
Imperialistyczne zapędy są, jak
mniemam wrośnięte w bycie terrorystą. Po umyciu wanny zhakuje rządowe strony.
Może czas przeanalizować bajki pod kątem prezentowanych treści, albo...
zbanować "Agentów NCIS". Cholera go wie, czego on się jeszcze dowie.