01 października 2013

Kogut domowy



Jako, że matka przyucza syna do działań gospodarskich głośno zauważając, że etat pokojówki nie stanowi wymarzonego kierunku jej rozwoju i zamierza wychować osobnika zdolnego do samodzielnej egzystencji, młodzieniec jest uraczany najróżniejszymi obowiązkami. Dziamga natenczas jeszcze intensywniej, jak się czytelnik słusznie domyśla, matka zazwyczaj raczy tego faktu nie odnotowywać (jak zauważy, to znaczy, że nastąpiła eskalacja dziamgu, a tym samym eskalacja napięcia matczynej cierpliwości ergo kolejne oblicze domowego armagedonu). Rodzicielka wspomniana posuwa się w swojej kreatywności do bardziej lub mniej (zazwyczaj mniej, co jest niestety bardziej nieprzewidywalne) przemyślanych sposobów na uatrakcyjnienie, a tym samym utrwalenie w potomku myśli o sprzątaniu. Zazwyczaj skutkuje, często miewa skutki uboczne.

Porą ranną:
- ...a potem założę gumowe rękawiczki i ...PODBIJEMY ŚWIAT!!!
(Tu zabrakło diabolicznego chichotu dla wzmocnienia efektu)
- Hę? - matka zabłysła niewysłowioną erudycją... (czasem tak ma)
- Znaczy..., że... umyjemy babci wannę. - wyszczerzyło się dziecię

Imperialistyczne zapędy są, jak mniemam wrośnięte w bycie terrorystą. Po umyciu wanny zhakuje rządowe strony. Może czas przeanalizować bajki pod kątem prezentowanych treści, albo... zbanować "Agentów NCIS". Cholera go wie, czego on się jeszcze dowie.