20 października 2013

Sklepy cynamonowe



Czasami z domu wychodzimy na powietrze. Absolutnie nie rzutuje to na poziom rozmów. Czasami odwiedzamy przybytki użyteczności publicznej, jak choćby sklepy. To też nie rzutuje na poziom rozmów. W zasadzie nic na tenże poziom nie rzutuje. Tym razem w sklepie nie uzupełnialiśmy zapasów, a jedynie zaopatrywaliśmy się w bilety - różnica, choć wytłumaczona przezornie wcześniej, została w momencie zapomniana przez Terrorystę, przez co zaraz od wejścia pocwałował w kierunku regałów z genetycznie i chemicznie modyfikowanymi przysmakami dla nieletnich. Matka gestapo z miną obojętną dokonała zakupu niepomna na okrzyki z głębi przybytku:
- Mamo, zobacz!.... Chodź! .... Nowość jakaś!
Po czym tonem równie co ona obojętnym oznajmiła, że pobyt uznaje za zakończony i wychodzi. Rzecz jasna obojętnie, czy sama, czy z potomkiem.
Potomek posiadł wiedzę, że mózg nie stanowi wypełnienia czaszki, a ma funkcje użytkowe, używa wspomnianego, dzięki czemu zdaje sobie sprawę, z tego, że jeśli matka zakomunikowała wychodzenie, to wyjdzie. Podążył zatem za matką bez cienia protestu. "Protest" postanowił jednak wyrazić na zewnątrz tonem przymilnym:
- O, mamuniu. Jak ja się za Tobą stęskniłem! - tu matka uniosła prawą brew, absolutnie nie zwalniając. Za to latorośl zaszła wspomnianej drodze wypinając wątłą pierś - No popatrz na mnie! Sama skóra i kości!

Długo się śmiałam.